Pani Ewo, pięknie o miłości pisał Św. Paweł – „(...) cierpliwa jest, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nigdy nie ustaje (...)”. „Kochać za bardzo” – czyli jak kochać?
Punktem wyjścia niech będzie miłość - czym jest a czym nie jest? Istotą rzeczy jest by zacząć od miłości do siebie. Ważne jest zadanie sobie pytania – jak ja sam, jestem w relacji ze sobą, czy jestem połączony ze sobą, ze światem, z innymi ludżmi. I tu już pojawiają się często odpowiedzi - jeśli uczciwie sobie na nie odpowiemy – negatywne. Nie jestem połączony, ze sobą, z innymi, ze światem. Jeśli dodamy tutaj jeszcze jeden aspekt – czy jestem wolny czy przywiązany do tego wszystkiego – ten wyjściowy punkt jest zarazem początkiem jak i końcem tematu.
Czy tak naprawdę w tym rozumieniu chodzi o miłość dojrzałą?
Biorąc pod uwagę wcześniejszy punkt wyjścia – nie można „kochać za bardzo” jeśli jesteśmy w zgodzie ze sobą, - kiedy jesteśmy wewnętrzne połączeni, zintegrowani, kiedy nam samym nic nie brakuje, kiedy nie potrzebujemy kogoś „wiązać”, by poczuć się lepiej, by żyć. I gdybyśmy wzięli pod lupę miłość dojrzałą, to wówczas mamy na myśli miłość dwóch spełnionych osób - każda z nich wówczas może dzielić się tym, co ma w sobie i dawać od siebie, ale także brać od tej drugiej osoby. Jeśli tak jest, wówczas możemy mówić o związku, który wzrasta i obie osoby w tym związku rosną. Jest to związek żywy, oparty na ciągłym wzroście. Osoby są absolutnie wolne od przywiązań, ocen, krytyki i wymagań, a także ciągłych oczekiwań.
W jakich zachowaniach przejawia się „kochanie za bardzo”? Nie jestem szczęśliwa w związku, mój mężczyzna poniża mnie, krzyczy – a ja mimo wszystko chce z nim być?
Jeśli „kochanie za bardzo” przejawia się w poniżaniu, przemocy, braku szacunku, a druga osoba pozwala na to i chce być w „czymś” takim, to z pewnością nie miłość. Kiedy ktoś nie szanuje drugiej osoby, przejawiać może się to w bardzo różnych formach - z pewnością, nie ma w nim miłości do siebie, a na pewno już do drugiej osoby. A jeśli druga osoba w takim związku chce być i pozostaje przez lata, to sama też nie szanuje i nie kocha siebie. Mamy wtedy do czynienia z uzależnieniem, które z pewnością nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością. Prawdziwa miłość pozwala nam być wolnym, pozwala odejść, nie zatrzymuje za wszelką cenę. Kiedy kochamy bezwarunkowo, możemy powiedzieć „NIE” warunkom, na jakie nie jesteśmy w stanie się zgodzić, a jeśli ktoś nie ma to siły - z pewnością nie kocha siebie odpowiednio wystarczająco.
Problemy pewnie pojawiają się znacznie wcześniej, ale jeśli nie mamy dla siebie na tyle szacunku aby zacząć budować „nowe życie” – jesteśmy skazane na cierpienie? W dodatku – z własnego wyboru...
Szukamy zwykle szczęścia i miłości poza sobą i to jest chyba ten punkt zwrotny, że szukamy tam, gdzie zwykle nie znajdujemy. Trwając w iluzji, że ktoś nas uszczęśliwi, zadba o nas, będzie dla nas wszystkim… I zwykle przychodzi to z czasem, kiedy kolejny związek się rozpada i nie uszczęśliwił nas na taką skalę, jakbyśmy zakładali. Najważniejsze jest poszukanie i znalezienia miłości w sobie, wówczas jesteśmy wolni i szczęśliwi, nie wejdziemy w związek, który będzie dla nas destrukcyjny, gdyż nie ma najmniejszego powodu by to robić. Tylko szanując i kochając siebie, będziemy zdolni szanować i kochać drugą osobę, dając mu wolność zamiast przywiązania.
Kiedy przekraczamy granice i zaczynamy „kochać za bardzo”?
Kiedy nie kochamy siebie, zwykle „kochamy za bardzo”- jest to właściwie powrót do źródła, czyli to jak ukształtowała nas nasza rodzina, co przekazali i jak kochali nas rodzice, jak nauczyli nas kochać siebie. Kiedy wchodzimy w związek w jakimkolwiek momencie życia, wchodzimy z tym, co mamy w sobie, czyli z miłością, czy z nienawiścią do siebie. Nie możemy dać czegoś, czego nie mamy. Widzę to bardziej jako proces, a nie jako punkt czasowy, który jest przekraczany. W związkach szczególnie widać to, jak mało jest „BYCIA” w nas, a jak wiele „CHCENIA” - chęci posiadania kogoś na własność, ale to ślepa uliczka – prowadząca donikąd.
O jakich formach „kochania za bardzo” należy powiedzieć? Jakie są najczęstsze?
Oczywiście należy wspomnieć tutaj przede wszystkim o toksycznych związkach, które są bardzo silne, bowiem trudno jest odejść z takiego związku. Po pierwsze, ktoś nie puszcza, a druga osoba nie ma siły odejść, bo boi się tej ogromnej pustki, z którą przyjdzie się zmierzyć w samotności. Wyjście z toksycznego związku jest niczym wyjście z nałogu - trudne, czasochłonne. Przede wszystkim osoba musi sobie uświadomić, że tego chce. Sama świadomość ma tutaj już aspekt leczący. Później pozostaje praca ze sobą.
Jak nauczyć się kochać dojrzale?
Po prostu zakochać się w sobie w najbardziej zdrowy sposób - to pierwszy i podstawowy krok, jaki należy wykonać. Bez tego być może czasami trudnego, ale także najpiękniejszego kroku – dalsza podróż skazana jest na niepowodzenie. Życzę Wszystkim wiele miłości w sobie - wszak to najpiękniejsze uczucie, jakiego możemy doświadczyć… To nadaje sens życiu.
___
Źródło: veronique
Fot.: pixabay.com/pl
Byłam w toksycznym związku ponad rok. Zabranianie wszystkiego i poniżenie było na codzień. Dopiero po kilku miesiącach od rozstania zauważyłam że problemem nie był tylko mój były partner ale i ja sama. Pozwalalam na to bo kochałam go za bardzo. Zgodzę się z panią Ewą - to jest przyzwyczajenie. Po prostu za bardzo przywiazalam się do jednej osoby. Teraz patrząc wstecz, czuje lekkie zazenowanie. Ale o tym trzeba mówić głośno. Nikt nie ma prawa mówić nam przykrych słów. Pozdrawiam kochana. Świetny wywiad.
OdpowiedzUsuńDziękuję! 😊 Tak, zwykle przez to, że kochamy za bardzo - na dużo więcej pozwalamy... Jest to przykre... W każdym razie szczera rozmowa - moim zdaniem - to podstawa na każdym etapie związku...
OdpowiedzUsuń