niedziela, 27 maja 2018

[WYWIAD] Hejt. Czy jest grzechem?

Kilka tygodni temu rozmawiałam z Ks. Matteo o hejcie w sieci... Temat ważny, który może z różnych względów pomijamy... Czy warto żyć tak jakbyśmy na hejt byli obojętni? 



Proszę Księdza, Chrystus uczy o miłości, a my niekiedy sięgamy do nienawiści – zwłaszcza tej, dość widocznej w Internecie... 

Mogę się z czymś nie zgadzać, mogę mieć inny pogląd na konkretną sprawę, ale to nie daje mi prawa do hejtu. Mówić, że się z kimś nie zgadzamy jest czymś innym – zawsze powinniśmy bronić swoich poglądów. Zanim zaczniemy pozostawiać po sobie jakikolwiek ślad w Internecie, może warto przedtem odpowiedzieć na pytanie: Kim jestem aby hejtować? Czy rzeczywiście wszystko muszę komentować i oceniać? Co daje mi takie prawo?

Może to, że niejako jesteśmy „ekspertami od wszystkiego”? 

Jeśli nie znam się specjalnie na sztuce, to nie komentuję dzieł sztuki. Jest pewien rodzaj wiedzy, którą mamy na konkretny temat, ale nie oznacza to, że jesteśmy ekspertami od wszystkiego. Coś może mi się podobać lub nie, ale jest to moja subiektywna ocena. Kiedy zaczynamy hejtować – bardzo szybko schodzimy na poziom osobisty, personalny. Nie chodzi o to, aby nie mieć swojego zdania, ale o atak personalny, do którego nie mamy prawa.

Cytowanie samego siebie też może być rodzajem pewnej patologii?

Jeśli spojrzymy z naukowego punktu widzenia na fakt, że ktoś cytuje sam siebie – jest to co najmniej dziwne...

Z czegoś to wynika. Brakuje autorytetu? 

Brak autorytetu powoduje to, że każdy chce nim być – przynajmniej dla siebie. Każdy jest najlepszym nauczycielem dla siebie, każdy może oceniać, krytykować, hejtować – w imię prawa do swojej wizji. Pewna forma braku wychowania niesie za sobą również coraz mniej tolerancyjności. Inna opinia, inna wizja niż moja będzie zawsze zła. Brak wychowania przejawia się niekiedy także we wpisach, które powodują hejt.

Wobec tego, z czego wynika odrzucanie autorytetu?  

Nie żyjemy w świecie, który jest czarno – biały. Ten, kto widzi świat w dwóch barwach, czyli albo coś jest dobre albo złe – jest niedojrzałym człowiekiem. Nie akceptuje również wad i niedoskonałości drugiego człowieka.

Hejt = nienawiść. Może nie mamy tego świadomości?  

To, że się z czymś nie zgadzam nie daje mi prawa do hejtowania. Nawet w przypadku kiedy uważam, że konkretny post jest „zły”. Niezgoda na post to roszczenie sobie prawa do bycia sędzią, katem czy obrońcą „biednych”. Nie chodzi tylko o ostrość wypowiedzi, ale również świadomość tego, że hejt staje się medialny i otwarty – w sensie, że większość ma do niego dostęp.

Dobrze, ale hejtowanie prywatnych postów na profilach ludzi, których nie znamy? 

Nie jest to raczej postawa katolicka. Moje kryteria będą nieodpowiednie, ponieważ nie znam motywów dlaczego ta konkretna osoba opublikowała taki a nie inny post czy zdjęcie. Nie wiem w jakim stanie aktualnie jest, jakie jest jej życie, z jakimi problemami się zmaga. Inaczej przyjmuje się krytykę w cztery oczy, ale musi być relacja.

Nie wiem, ale hejtuje...

Powierzchowny sąd jest antychrześcijański. Kościół mówi o upomnieniu najpierw w cztery oczy. Zanim kogoś ocenisz, zadaj sobie pytanie czy tego kogoś znasz, w jakiej relacji z nim jesteś, jak często się spotkacie. Jest przecież dużo okazji aby upomnieć w cztery oczy. Internet nie jest do tego potrzebny.

Może czasami hejt mylimy z krytyką?

Warto pamiętać, że korygowanie czy poprawianie zawsze ma na celu dobro drugiej osoby. Jeśli więc zwracasz mi uwagę dla mojego dobra, to rób to osobiście! Jeśli atakujemy wprost to nie szanujemy drugiej osoby, ale też nie robimy tego dla jej dobra.

A skoro hejtuję – chcę się dowartościować?

Czy autor hejtu jest świadomy tego, co jego wpis może powodować? To, że widzimy drugiego człowieka tylko na zdjęciu nie daje nam prawa do wszystkiego! Być może przez swój hejt poczujemy się lepiej.

Znamy przypadki, kiedy to księża hejtują... A Ksiądz był ofiarą hejtu?

Doświadczyłem hejtu przez post, który udostępniłem na stronie, jaką zarządzam – związaną z duszpasterstwem Włochów. Ksiądz ma spełniać konkretną funkcję. Czy ksiądz powinien być lepszym chrześcijaninem? Tak. A czy jest lepszym człowiekiem? Tego nie wiadomo.

Może hejtowanie w czymś jednak pomaga?

Hejtowanie nie pomaga w niczym. Każdy podział w Kościele jest powodem zgorszenia.

Są sytuacje w których hejt jest wskazany? 

Fala hejtu jest też pewnego rodzaju reakcją na zło, na niesprawiedliwość. Jeśli uznajemy etymologię słowa – nikt nie ma prawa hejtować. Grzech i złość zawsze objawiają się przez kogoś. Czy moje prawo do wolności nie staje się krzywdą dla drugiego? Mogę mówić o tym, co mi się podoba albo nie podoba, ale nie mam prawa krzywdzić, osądzać i krytykować. Warto się zastanowić czy to nie jest tak, że celowo szukam starcia?

Z hejtu trzeba się spowiadać?

Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czy świadomie działam przeciwko Bogu i ludziom? Jeśli w szerszym kontekście popatrzmy na walkę dobra ze złem, to w sytuacji kiedy hejtuję – rozsiewam zło, nie dobro.

___
Źródło: Tygodnik Idziemy 
Fot.: pixabay.com/pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger