Wywiad z nimi to zawsze duże wyzwanie, ponieważ zwykle jest więcej śmiechu jak rozmowy. I choć ich spektakl „Nuda, rutyna i odcinanie kuponów” – jest dobrze znany, nadal bawią nas sceniczne numery w wykonaniu Kabaretu Ani Mru Mru. O wybuchach, mieszance wybuchowej, godzinnych próbach przed występem i kilku innych sprawach opowiadają Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldek Wilkołek 😎
Wasz program: „Nuda, rutyna i odcinanie kuponów” brzmi wyjątkowo zachęcająco (śmiech), ale jeśli ktoś zdecyduje się wybrać na Wasz spektakl – ma się spodziewać, że będzie nuda i rutyna?
Marcin: Spodziewać się należy wszystkiego, bo jesteśmy trójką nieobliczalnych mężczyzn. Staramy się, aby ta nuda połączona z rutyną i odcinaniem kuponów dawała mieszankę wybuchową. I jeżeli uda nam się załatwić gaz i tlen, to wybuchamy na scenie (śmiech).
Michał: A publiczność wybucha śmiechem.
Waldek: Myślę, że tak, bo jeśli ktoś nie lubi kabaretu Ani Mru Mru, a przyszedł tutaj, bo dziewczyna mu kazała, albo dostał w pracy bilet – a okaże się, że kompletnie nie jesteśmy z jego bajki to prawdopodobnie się wynudzi. Jestem przekonany, że ktoś spośród publiczności na pewno znajdzie dla siebie nudę.
Wybuchowo jest też kiedy na scenie pojawia się Pan Andrzej, w jednym
z dobrze znanych skeczów… (śmiech)
Marcin: Tak, to było kilka lat temu. Niestety Robert jest osobą niezrównoważoną psychicznie (śmiech) i nigdy nie wiadomo co mu do głowy strzeli. I w związku z tym, tamten numer wyglądał tak jak wyglądał (śmiech).
Michał: To właśnie zależy o jakiej mieszance wybuchowej mówimy. Na przykład – Waldek przed występem je różne rzeczy i wtedy jest już bardzo blisko do mieszanki wybuchowej (śmiech). A jeśli chodzi o humor – to też zależy od Waldka. Zależy co zje – bo jeśli jest najedzony to ma dobry humor, a jeśli jest głodny – to wszystko ciągnie w dół – wiadomo…
I w tym momencie na scenę wychodzi przystojny Marcin, tłum szaleje…
Marcin: Tak, gównie mężczyźni się ustawiają w kolejce po zdjęcia (śmiech). Jak wychodzę na scenę to rzeczywiście jest szał. Kobiety piszczą, mężczyźni są zazdrośni. Natomiast później wychodzi Michał i wszystko wraca do normy. Ludzie wtedy spostrzegają, że piękno jest względne. Jak się postawi krowi placek przy kwiatku, to wiadomo, że kwiatek jest ładniejszy.
Na scenie oglądamy Was od 13 lat. Kabaret traktujecie jako pracę, czy jako styl życia?
Michał: Traktujemy jako fantastyczną przygodę, która pozwala nam przeżyć. To jest nasza pasja. Do dziś dobrze się tym bawimy, a publiczność nas utwierdza w tym, że warto to robić, ponieważ cały czas przychodzą na nasze występy.
Marcin: Dopóki publiczność się uśmiecha, to zamierzamy to robić.
Gracie bardzo dużo, nie męczy Was to?
Waldek: Męczy.
Marcin: Kiedyś graliśmy nawet ok. 200 występów rocznie, teraz – 10 dni w miesiącu. Czy to jest dużo? Znam kabarety, które grają znacznie więcej. My przez to, że występujemy 13 lat – to przez pierwsze 10 lat pracowaliśmy dość intensywnie, teraz przyszedł czas na to żeby …
Michał: Odpoczywać.
Marcin: Nie męczy nas to, że musimy gdzieś dojechać. Przecież kierowcy tirów też jeżdżą, piloci – latają.
Na scenie uśmiech nie znika Wam z twarzy, ale macie niekiedy takie momenty, że zwyczajnie macie dość?
Marcin: Cały czas mamy dość (śmiech). Na co dzień jesteśmy ponurymi, smutnymi mężczyznami, którzy mają wszystkiego dość. Na scenie jednak ten uśmiech się pojawia bardzo często, ale teraz też mogę się uśmiechnąć (śmiech).
Michale, tak tajemniczo się uśmiechasz, aż widać, że masz chęć coś powiedzieć…
Michał: Waldek przeważnie chce najszybciej skończyć, żeby mógł coś zjeść. Jak są przerwy w skeczach, to on zawsze coś przekąsi.
Macie takie skecze, gdzie można jeść?
Waldek: O, to byłby świetny pomysł.
Marcin: Mieliśmy. Skecz: „Ojciec ma zawsze rację”.
Waldek: Podczas tego skeczu jedliśmy naprawdę zupę. Wjeżdżała na scenę parująca zupa, i ludzie z pierwszych rzędów byli rzeczywiście zaskoczeni, czuli zapach rosołu albo żurku. To już robiliśmy i to jest dobry kierunek.
Michał: … ale mieliśmy też skecz, w którym można było jeść, palić i pić (śmiech).
Wasze ulubione skecze?
Marcin: Bardzo fajnie grało się razem z Czarkiem Pazurą, bo przed każdym występem Czarek zwoływał godzinną próbę, bo musiał sobie przypominać tekst. No i tak to (śmiech).
Michał: Bardzo dużo, ale chyba do dzisiaj niezmiennie – „Czerwony Kapturek”. Sytuacja, śmieszność, pomysł…
Marcin: Nie mam ulubionych skeczy z Ani Mru Mru. Wszystkie lubię tak samo (śmiech).
Z czego jesteście najbardziej dumni?
Michał: Z Waldka. Walduś to nasze dziecko, które cały czas rośnie.
Marcin: Ja jestem dumny z mojej córki. Moja córka ma 9 lat, prowadziliśmy razem festyny.
A jeśli mielibyście szanse, aby jeszcze raz zdecydować o swojej przyszłości – poszlibyście tą samą drogą?
Michał: Tak.
Marcin: Ja bym poszedł, ale jak Michał szedłby już inną drogą (śmiech).
I to by było na tyle 😎
Wywiad przeprowadziłam w 2011 roku 😊
___
Źródło: Magazyn Familia
Fot.: materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz