Byłem, jestem i pozostanę sobą! - inspirująca rozmowa z Krzysztofem Krawczykiem 😎
Panie Krzysztofie, trudno jest ostatnio namówić Pana na wywiad...
To prawda, bo drażnią mnie wciąż powtarzające się pytania…
Jakich pytań Pan nie lubi?
O sprawy prywatne, rodzinne. Rodzina chce żyć w spokoju. Ja ten brak spokoju dawno wliczyłem w koszty zawodu. Tym bardziej, że wiele sensacyjnych doniesień po prostu nie polega na prawdzie. Hejt jest trucizną naszych czasów! Więc krótko: Wnuk ma się dobrze, cieszy się nowym komputerem, syn, mimo konsekwencji powypadkowych sprzed lat, pracuje w muzycznej grupie integracyjnej prowadzonej przez mojego Przyjaciela z estrady Krzysztofa Cwynara, a moi producenci z Poznania Andrzej Kosmala i Ryszard Kniat nagrali z Juniorem płytę, na której stary Krawczyk śpiewa z młodym. Tytuł tej płyty oddaje pasję życia imienników Krawczyków: „nasz cały świat, muzyki świat”. Jeszcze trwają prace końcowe i rozmowy z wydawnictwami nad sposobem jej wydania. Niewykluczone, że płyta ta będzie towarzyszyła mojej jubileuszowej płycie (55 lat na scenie!) jako dodatkowa atrakcja.
Jak jest z Pana zdrowiem? Wywiad ten odkładaliśmy również ze względu na operację, która niedawno Pan przeszedł...
Kto tak naprawdę lubi pytania o zdrowie? Szczególnie po 70-tce? Kiedy dziennikarze pytali naszego Ojca Świętego Jana Pawła II jak ze zdrowiem odpowiadał: „Nie wiem. Nie czytałem jeszcze dzisiejszych gazet!” I chociaż nigdy nie będę świętym to też tak odpowiadam. Mam wszystkie powszechne problemy zdrowotne przynależne mojemu wiekowi. Owszem, wymieniłem ostatnio biodro na nowszy model, ale przy dzisiejszej technice i sprawności naszych lekarzy to zabieg kosmetyczny. Trudniejsze są potem ćwiczenia rehabilitacyjne, wymagają dużego samozaparcia, ale już zdążyłem, 16 listopada w Poznaniu, powrócić na scenę koncertową. W grudniu mam kilka koncertów, na które bilety są już wyprzedane. Nie ma więc „zmiłuj się”: ćwiczę przy pomocy moich rehabilitantów i mojej kochanej Ewuni, która jak zawsze jest dla mnie potężnym wsparciem.
Bilety wyprzedane... Kocha Pan to, co robi?
Moja praca jest pasją mego życia! Dzięki której Pani i Pani koleżanki i koledzy chcecie ze mną rozmawiać. I dzięki której mam tłumy na widowni. I co dla mnie najważniejsze, widzę na widowni przekrój pokoleń…
Jaki jest sposób, by utrzymać się na topie przez dziesiątki lat? Pan jest dzisiaj gwiazdą zarówno juwenaliów, jak i imprez dla seniorów...
Sam często się nad tym zastanawiam. Mój ulubiony Leonard Cohen mówił: sukces to przetrwanie… Chyba przetrwałem, myślę tak sobie, kiedy widzę, jak 20 tysięcy młodzieży bawi się na juwenaliach przy rytmie i melodiach moich piosenek. Mam tak wiele przebojów, że nawet nie mamy miejsca na umieszczenie nowych, a przecież jestem wciąż aktywny w studio.
Może mało kto wie, ale na wydanie czekają aż 4 nowe płyty!
Przede wszystkim kocham swoją pracę i otaczam się właściwymi ludźmi. Który artysta ma na świecie menedżera, z którym pracuje 45 lat? Ile myśmy z Andrzejem Kosmalą ze sobą wojen stoczyli? Ale jako miłośników Presleya i Beatelsów łączyła nas zawsze jedna myśl: musimy adresować nasze piosenki do różnych grup społecznych, różnych środowisk i przede wszystkim być ponad pokoleniami, a już szczególnie nie odwracać się od młodzieży. Zawsze byliśmy i jesteśmy otwarci na nowe trendy. Robiliśmy wszystko by nie dać się zaszufladkować, a kiedy nam to groziło Krawczyk przeskakiwał do innej szufladki.
Rzeczywiście, w Pana repertuarze nie ma chyba stylu muzyki rozrywkowej, z którego by Pan nie czerpał?
Zanudziłbym się sobą gdybym po sukcesie „Rysunku na szkle” czy „Parostatku”, albo „Jak minął dzień” śpiewał wciąż podobne piosenki. A była taka pokusa… Dlatego w moim repertuarze znajdziecie piosenki Presleya, cygańskie, Bregovica, muzykę klubową Smolika, American Songbook, piosenki biesiadne, polskie tanga, country, rock and roll, swing, piosenki włoskie, latino, greckie, piosenki dla dzieci, kolędy, piosenki i pieśni religijne, polskie wersje Cohena, Dylana a teraz Casha. No i cała polska produkcja premierowych piosenek i największych polskich przebojów. Tutaj najtrudniej, bo trzeba przeskoczyć samego siebie. Miałem nawet romans z hip hopem, dancem i disco polo!
Nie wszystkim ta wielostylistyczność się podobała?
U mnie też budziła obawy, ale zawsze starałem się być i pozostaję Krawczykiem. Po prostu zawsze naśladowałem, wie Pani kogo?
No właśnie, kogo?
Krzysztofa Krawczyka. Byłem, jestem i pozostanę sobą! I może dlatego stałem się piosenkarzem międzypokoleniowym?
___
Źródło: Twoje Imperium
Fot.: materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz