Jest wyjątkowy rok dla naszego wyścigu, ale i całej Polski. Obchodzimy 100-lecie odzyskania Niepodległości, a zarazem przyszedł czas na dziewięćdziesiąte urodziny Tour de Pologne. Jako Lang Team jesteśmy zaszczyceni, że 75. Tour de Pologne UCI World Tour Narodowy Wyścig Niepodległości odbywa się pod Honorowym Patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.
Tour de Pologne to połączenie sportu ze zwróceniem uwagi na ważne wydarzenia w naszym kraju?
Przy okazji wielkich emocji sportowych, jakie niesie za sobą Tour de Pologne zawsze mamy na uwadze pokazywanie piękna naszego kraju. Promocja Polski jest dla nas tak samo ważna jak wydarzenie sportowe. Tour de Pologne zawsze dbał o historyczną pamięć i włączał się w uroczystości upamiętniające najważniejsze wydarzenia związane z historią Polski. W minionych latach wyścig obchodził „Rok Chopinowski”, rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz, rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Jubileuszowy, 70. Tour de Pologne UCI wiódł szlakami Jana Pawła II – „Z ziemi włoskiej do Polski”. Teraz świętujemy 100-lecie odzyskania Niepodległości, ale nie tylko poprzez sam wyścig, ale też szereg wydarzeń z nim związanych. Razem z naszymi partnerami Stworzyliśmy roadshow „90 Lat Tour de Pologne”, które jeździ po całej Polsce, a jego centralnym punktem jest pierwsze na świecie mobilne muzeum, które pokazuje, jak bardzo zmieniło się kolarstwo i nasz kraj w ciągu ostatnich dekad.
W jaki sposób promocja Polski, która jest dla Pana tak ważna - idzie dalej w świat?
Transmisja z wyścigu, dzięki nowoczesnym technikom przekazu przygotowanym przez Telewizję Polską dociera prawie do 130 państw na całym świecie. W tym roku wyścig jest bardzo dynamiczny. Pokona ponad 1000 km i odwiedzi 500 miejscowości, a to daje niezwykłe możliwości pokazania Polski. Jesteśmy dumni z tego, że tak jak Francuzi, którzy mają swój wyścig Tour de France, tak my mamy Tour de Pologne.
Dziś cieszymy się, że możemy oglądać Tour de Pologne, ale przygotowanie wyścigu to miesiące pracy?
Przygotowanie takiego wydarzenia to rok pracy, na który składa się nie tylko wybór trasy, ale również współpraca z gospodarzami miast startowych, etapowych i premii. To także zabezpieczenie trasy - Ochotnicza Straż Pożarna, wolontariusze. Następnie, współpraca ze sponsorami i mediami. Startują u nas najlepsze drużyny i najlepsi zawodnicy na świecie. Najpierw praca dotyczy samego zorganizowania wyścigu, a później - pokazania go ludziom, aby jeszcze bardziej przybliżyć ten piękny sport jakim jest kolarstwo.
Wydaje się, że coraz więcej ludzi jeździ na rowerach?
Myślę, że Polacy doszli do takiego poziomu życia, w którym mają czas na swoje pasje. Teraz zrobiła się moda na jazdę na rowerze, ale też wielu ludzi biega, pływa, jeździ na nartach czy trenuje sztuki walki. Warto w pracy poukładać sobie czas w taki sposób, aby starczyło go też na pasję i zadbanie o swoje ciało, bo w zdrowym ciele... Widzę też, że Polacy zaczynają się lepiej odżywiać. Sam od sześciu lat jestem weganinem. Wcześniej miałem problemy ze zdrowiem, ale odzyskałem energię, wręcz dostałem nowe życie.
Życie bez pasji musi być strasznie nudne...
Jak masz pasję to inaczej się żyje. Radujesz się, masz więcej chęci do działania. Są tacy, którzy żyją bez pasji, ale tacy ludzie są biedni. Oni będą zazdrościć, będą źle o Tobie mówić. A kiedy odnosisz sukces i ludzie widzą, że jesteś szczęśliwy - zazdroszczą. Kiedy człowiek jest zazdrosny to przede wszystkim nie ma w sobie Boga, bo Bóg kazał się radować.
Pan spotkał się z falą hejtu?
W mediach społecznościowych jakoś szczególnie się nie udzielam, choć jestem obecny.
Zazdrość, niezdrowa konkurencja - to druga strona sportu?
W sporcie jest konkurencja cały czas, ale czy to coś niezdrowego? Myślę, że jest zdrowa i widać to bardzo często kiedy zawodnicy walczą. Pamiętam wyścig, w którym jeden z moich rywali się przewrócił. Czekałem na niego aż do momentu kiedy się pozbierał i dopiero ruszyliśmy dalej.
Bywało więcej takich sytuacje?
Pewnie. Kiedy ktoś się przewrócił to często cały peleton się zatrzymywał i czekał aż zawodnik się zbierze. Wtedy jechaliśmy dalej. Rywalizacja na zasadach fair play jest bardzo ważne. Szczególnie w kolarstwie, które jest ciężkim, ryzykownym sportem. W wyścigu ścigasz się na całego, ale jak jest koniec to gratulujesz temu, który był najlepszy.
Mówimy o sporcie, a na Pana biurku portret Ojca Świętego Jana Pawła II. Patron Tour de Pologne?
Ojciec Święty był kibicem wszystkich dyscyplin sportowych, ale szczególnie kibicował Polakom. Jemu szczególnie zależało na pokazaniu Polski z innej strony - z całą jej kulturą, tradycją. Kiedy mieszkałem w Italii, czułem, że Ojciec Święty dał nam tożsamość, wiarę w siebie. Czuję wielkie wsparcie Ojca Świętego.
Wspólnie z Leszkiem Piaseckim podarowaliście Ojcu Świętemu rower, co też upamiętnia zdjęcie...
Tak, była to jedyna audiencja podczas której daliśmy Ojcu Świętemu rower. W późniejszym czasie uczestniczyliśmy w prywatnych audiencjach. Ojciec Święty Jan Paweł II jest mi bardzo, bardzo bliski. Dał nam bardzo dużo, chociaż może nie wszyscy to doceniają...
Za czasów, w których Pan jeździł - modlił się Pan?
Modliłem i modlę się do Matki Bożej. Jestem wierzącym człowiekiem, tak zostałem wychowany.
W czasie kariery sportowej bywały momenty załamania?
Takie momenty były, szczególnie podczas długich wyścigów, np. kiedy miałem kontuzję. W 1987 jechaliśmy Wyścig Pokoju. Upadłem. Miałem wybity bark. Długo nie jeździłem... Przeszedłem operację, bark był poskręcany na śruby. Słyszałem, jak mówili: „Z tego Langa to już nic nie będzie”. Jest jednak takie powiedzenie: „Co cię nie zabije to cię wzmocni”... Kolejne lata były najlepszymi w moim życiu. Wygrałem Tour de Pologne i Settimana Ciclistica Lombarda, zdobyłem trzy mistrzostwa Polski i wicemistrzostwo olimpijskie. Okazało się, że sportowa złość bywa przydatna (śmiech).
Każdy medal, każde zwycięstwo to również ogromna radość dla rodaków...
Kiedy walczyłem o medal to wiedziałem, że miliony Polaków mi kibicują. Wygrywałem, ale nie tylko dla siebie. Było to dawanie radości innym. Teraz to robi Tour de Pologne. Pamiętam, kiedy walczyłem o medal olimpijski, a był to dla nas symboliczny rok -1980 i ścigałem się z dwoma Rosjanami, gdzie na finiszu wygrałem z jednym z nich - radość była nie tylko dla mnie, ale i innych. I to było piękne.
Po naszym spotkaniu jest Pan już umówiony na jazdę na rowerze. Skąd tyle energii?
Dziennie robię po 100 kilometrów. Jestem przekonany, że człowiek rodzi się z darem od Boga, i musi mieć talent do tego, co robi. Później dochodzi pasja.
I marzenia?
Marzenia były. A w tamtym okresie kiedy moje marzenia zaczynały się rodzić - nie było wolnych mediów. Był tylko jeden program i jego radio. Pamiętam, że oglądałem Wyścig Pokoju, którym żył cały kraj. Od strony sportowej był to bardzo fajny wyścig, ale wiadomo, że było to też wydarzenie polityczne... Ja sam marzyłem o tym, aby mieć wyścigówkę z zakręconą kierownicą. Też chciałem jeździć.
Wyścigówki od razu nie było...
Była damka mojej mamy - „Ukraina”. Siadałem na niej, zjeżdżałem z górki i hamowałem nogami (śmiech). To był mój pierwszy rower, który do tej pory mam u siebie w garażu. I taki był mój początek.
Czyli marzenia się spełniają!
Oj, tak! Trzeba tylko chcieć i mieć bardzo mocną wiarę.
A może można osiągnąć sukces bez wysiłku?
Aby osiągnąć sukces to trzeba ciężko pracować. Najpierw odnaleźć talent - dar od Boga, a później go jeszcze oszlifować. To są godziny pracy każdego dnia, wyrzeczenia. W ciągu roku łącznie na treningach i wyścigach przejeżdżałem prawie 50 tys. km. Kilka godzin dziennie i cały czas tylko rower, rower, rower. Teraz jeżdżę dla pasji, kiedyś była to też moja praca.
W tamtym czasie kiedy potrzebował Pan wsparcia. Gdzie je pan znajdował?
Na pewno człowiek musi poukładać sobie psychikę. W momentach niebezpiecznych zawsze się modliłem do Matki Bożej, która uważam za moją patronkę. Kiedy moja mama była w ciąży, pojechała do Częstochowy i tam oddała mnie pod opiekę Matki Bożej. Cały czas czuję Jej obecność. Wierzę i bardzo dużo się modlę. Nie ukrywam tego, jaki jestem.
Rodzice od razu zaakceptowali „miłość” do kolarstwa?
Nie. Rodzice od początku nie akceptowali mojej pasji. Kiedy widzieli, że kolejny raz przyjechałem poobijany, z pozdzieraną skórą - byli przeciwni, ale okazałem się bardzo, bardzo uparty i konsekwentny. Zdarzało się, że musiałem chować rower gdzieś w krzakach, aby rodzice nie widzieli, że jadę na trening (śmiech). Kiedy już doszli do wniosku, że nie da się tego „problemu” pokonać - wspierali mnie.
Jakimi wartościami się Pan kieruje?
Przede wszystkim trzeba być prawdomównym i konsekwentnym w tym, co robisz. Trzeba być pogodnym, dobrym człowiekiem. Uważam, że im więcej dobra dasz - tym więcej do Ciebie wróci.
Zaczęliśmy rozmowę od tego, że tegoroczny Tour de Pologne jest wydarzeniem szczególnym. W tym roku również mija 25 lat od kiedy to Pan jest Dyrektorem Generalnym TdP. To także szczególne wydarzenie...
Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ z takiego wyścigu, który praktycznie nie był nigdzie znany - udało nam się wspólnie stworzyć wyścig, który został wprowadzony do grona najważniejszych wyścigów świata. Od strony sportowej już nic więcej osiągnąć nie możemy. Dziękuję wszystkim, którzy zrozumieli moja ideę. Jako samotny człowiek niczego bym nie osiągnął.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy
Fot.: archiwum prywatne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz