pixabay.com/pl/
Ojcze, w jednym z artykułów przeczytałam, że bardzo trudno znaleźć księdza czy zakonnika, który przyznałby się, że był zakochany...
Myślę, że wcale nie jest to takie trudne, ale pewnie nie wszystkim się o tym opowiada. Dla wielu życie poświęcone Bogu jest owiane taką tajemnicą czy stertą stereotypów, że przyznanie się do zakochania, mogłoby być jednoznaczne z powiedzeniem: miałem romans. A przecież od zakochania do zdrady to jeszcze daleka droga, choć niestety także możliwa.
Każde z nas ma przyjaciół. Takie relacje są potrzebne, ale inna jest przyjaźń między kobietami, inna – między mężczyznami, a jeszcze inna między księdzem a kobietą… Inna, ale przecież możliwa?
Inna, owszem, i możliwa zarazem. Na całe szczęście ksiądz też człowiek. Inna, bo dla niektórych kapłan to taki kawaler - niekawaler. Kiedyś słyszałem takie powiedzenie: ksiądz i niewiasta z jednego ciasta (śmiech). Poza tym dość często już sam fakt bycia kapłanem może bardzo szybko zrodzić w kobiecie poczucie bezpieczeństwa i dużego zaufania. To oczywiście nie jest złe, ale wiemy, że czasami dość długo się na to pracuje. Tu pewna naturalna bariera może szybko zniknąć.
Kiedy czytam na temat przyjaźni między księdzem a kobietą - zastanawiam się czy księża w ogóle mogą mieć przyjaciela w kobiecie? Czy taka relacja nie będzie odebrana jako zgorszenie?
Czy może mieć przyjaciela? Tak może. Czy nie będzie odebrana jako zgorszenie? Nie wiem. Jest cała gama czynników, która wpływa na ludzkie osądy. Bywa i tak, że zwykłe relacje są odbierane jako zbyt śmiałe. To jest w ogóle ciekawe, bo z jednej strony oczekuje się od kapłana powściągliwości, dystansu, a z drugiej, by był taki ludzki, otwarty... Jest to bardzo trudne do pogodzenia. Nie, chyba jednak nie jest. Ja staram się być sobą. Jestem bardzo towarzyski, ale co ostatecznie ludzie widzą? Niektórzy mówią, że jak się chce psa uderzyć, to się zawsze kij najdzie.
Czego ksiądz może nauczyć się z przyjaźni z kobietą?
Relacja między kobietą a mężczyzną jest komplementarna. Do pełni rozwoju potrzeba nam drugiej płci. Kobieca czułość, wrażliwość zmienia przecież nasze męskie serca. Jako kapłani potrzebujemy kobiecego punktu widzenia, z całym wachlarzem emocji i uczuć. To nie tylko nas ubogaca, ale jest również niezwykle pomocne w pracy duszpasterskiej, np. w konfesjonale. Dzięki temu jesteśmy w stanie dojrzeć to czego nasze męskie oko nie widzi, albo czemu nie poświęcamy wystarczająco dużo uwagi.
Dlaczego zwykle piękna, „czysta” przyjaźń między księdzem a kobietą odbierana jest jako romans?
Być może dlatego, że ludzie którzy tak uważają sami mają problem z czystymi relacjami. Jeśli ktoś z założenia widzi grzech tam gdzie go nie ma, to nie ufa ani tej kobiecie, ani temu kapłanowi. W sumie to ja sam chciałbym wiedzieć dlaczego?
Przyjaźń to nie tylko wsparcie modlitewne, ale również radość ze wspólnie spędzonego czasu. Niekiedy widok znajomego księdza z nieznajomą kobietą już budzi podejrzenia, zupełnie bezpodstawne. Czy to znaczy, że ksiądz i kobieta mają zakaz wychodzić wspólnie na kawę, spacer?
Okazuje się, że w niektórych społecznościach tak, niestety tak. Ja akurat mieszkam w dużym mieście, tu wydaje się być większy dystans do tego typu spraw. Przypuszczam jednak, że im mniejsze środowisko tym chęć wejścia w czyjeś życie z butami jest większa. Rozumiemy się, wszyscy wszystko wiedzą, i jak to bywa, wiedzą najlepiej. Bywa, że to jest błędne koło, bo wiemy, że mają prawo do przyjaźni, a jeśli stawiają tę relacje na świeczniku i to się ludziom nie podoba. Pytanie: czy mają się spotykać w ukryciu? Co lepsze? Naprawdę czasami ludzi przerasta człowieczeństwo kapłaństwa. Zamknęliby księdza w sterylnej plebani, ze ścianami z szyb i dziwiliby się, jakby kabanosa w nocy zajadał. Kapłan też człowiek, skoro wchodzi w relacje, to chyba jednak dobrze o nim świadczy, że nie kryje się z tym, że każdy może zobaczyć formę przeżywania tej przyjaźni. Spacer, kawa? Jak najbardziej tak.
W przyjacielskiej relacji księdza z kobietą każde powinno wiedzieć kim jest, znać swoje miejsce i wiedzieć czego chce. Mimo, że jest to jasne, plotki czy jakieś podejrzenia i tak robią swoje...
Życie pewnie dyktuje różne scenariusze. Wariant realny, ale wymagający silnej osobowości, to robić swoje, gdzie się da tłumaczyć, ukazywać normalność kapłańskich relacji. Być sobą, aby nie zgłupieć w tych wszystkich opiniach. Choć oczywiście, jak Pani zauważyła, trzeba bardzo dobrze wiedzieć kim się jest i jakie jest nasze miejsce w przyjaźni z kobietą. Co robić? Nie dać się zwariować. Są też inne rozwiązania, zejść z pola widzenia, nie spotykać się w publicznych miejscach. Pytam wtedy: to gdzie? I możemy założyć jeszcze jedno rozwiązanie, zrezygnować z tych relacji, bo ludzie gadają... Moim zdaniem najlepszy jest jednak ten pierwszy, choć ludzie potrafią być naprawdę okropni.
___
Źródło: deon.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz