Kochani,
Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze jakoś daję radę. Mimo, że już nawet wśród moich bliskich są podejrzenia zachorowania na koronawirus... A to odbija się moim gorszym samopoczuciem i lękiem - zwyczajnym, który w końcu doprowadza do łez... Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność.
Nigdy nie uważałam, że odległość może być jakąkolwiek przeszkodą w pięknych relacjach - jeśli jedno i drugie chce, ale właśnie dziś uświadomiłam sobie, że za kilka tygodni minie już pół roku jak ostatni raz byłam w domu rodzinnym... Oczywiście te relacje, o które dbamy i które są dla nas ważne - rozwijają się, bo przecież dzięki różnym aplikacjom możemy się nie tylko słyszeć, ale i widzieć... mimo to, nawet najcieplejsza rozmowa nie zastąpi przytulania, dotyku, pocałunku...
Najbardziej boli to, że pomimo chęci pomocy - za wiele zrobić się nie da... Tych ostatnich kilka dni było dla mnie bardzo trudnych, i kiedy tak nie potrafiłam się na niczym skupić - włączyłam homilie Ks. Piotra Pawlukiewicza. Często go słucham, bo akurat to, co mówi - trafia do mnie... I może komuś wyda się to dziwne czy śmieszne - ale mi te homilie są pomocne w trudnych chwilach, kiedy bezradność i bezsilność zwycięża...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz