Kilkanaście lat temu podczas Audiencji Generalnej Papież Benedykt był tak blisko... Do dziś pamiętam moment kiedy *spotkały się* nasze spojrzenia... To są takie piękne momenty, które na zawsze zostają w pamięci - bez względu na to ile minęło czasu... Ojciec Święty Benedykt jest mi bliski, jest bliski mojej rodzinie... W dzień urodzin Papa Emerito przypominam wywiad - został opublikowany 17 kwietnia 2018 roku. Każde spotkanie z Księdzem Arcybiskupem Mieczysławem Mokrzyckim to niesamowita dawka energii. I każdy, kto chociaż chwilkę spędził z Ks. Arcybiskupem nie ma z pewnością żadnych wątpliwości dlaczego najpierw Ojciec Święty Jan Paweł II, a później Papa Emerito wybrali właśnie Ks. Mokrzyckiego na swojego osobistego sekretarza... W urodziny papieża Benedykta przypominam wywiad o współpracy i życiu blisko papieża 😎
Internet
Kiedy Ksiądz Arcybiskup widział się z Benedyktem XVI?
Niestety, w ostatnim czasie miałem dużo zajęć, a nie było szczególnie okazji, aby jechać do Rzymu, więc ostatni raz widziałem się z papieżem seniorem w maju 2017 r. Miałem wtedy okazję być u niego na obiedzie. Wcześniej ks. Georg Gänswein, pierwszy sekretarz Benedykta XVI, udzielił wywiadu, w którym powiedział, że Ojciec Święty powoli gaśnie jak świeca. A wcale tak nie było, bo widziałem go w dobrej formie, jak zawsze był pogodny. Rzeczywiście widać zewnętrznie, że powoli się starzeje, ale jest bardzo sprawy umysłowo. Jak zwykle cieszył się z moich odwiedzin.
Czy Ksiądz Arcybiskup koresponduje z papieżem seniorem?
Na święta Bożego Narodzenia otrzymałem piękne życzenia napisane własnoręcznie przez Ojca Świętego, że pamięta o mnie, modli się i przesyła pozdrowienia i błogosławieństwo dla wszystkich kolędników, którzy przychodzą do domu arcybiskupa. W tym roku było to ok. 1350 dzieci. Pisałem i mówiłem Ojcu Świętemu o naszej nowej inicjatywie. Na kolędowanie z arcybiskupem przyjeżdżają dzieci z parafii rzymskokatolickich ze Lwowa i okolic. W tym roku było to trzecie wspólne kolędowanie.
Pamięta Ksiądz Arcybiskup pierwsze spotkanie z kard. Ratzingerem?
Jako student w Rzymie miałem niekiedy okazję kardynała tylko pozdrowić – często przechodził ulicami miasta czy placem św. Piotra. Dopiero w późniejszym czasie, kiedy byłem już sekretarzem Jana Pawła II, miałem możliwość spotykać kard. Ratzingera każdego tygodnia, w piątek. Przychodził wtedy jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary na audiencję od godz. 18 do 19.30. Zawsze był to skromny człowiek, bardzo pokorny, życzliwy, dobry i kulturalny.
Wyróżniał się czymś szczególnym?
Kardynał Ratzinger, zwłaszcza w czasie przed świętami Bożego Narodzenia, nieco wyróżniał się za sprawą wieńca adwentowego, który przynosił Ojcu Świętemu. Wieniec adwentowy z czterema świecami jest wpisany w tradycję niemiecką. Zawsze miałem możliwość wprowadzania kardynała na audiencję, a później towarzyszyłem mu w drodze powrotnej. Kardynał Ratzinger zawsze był kontaktowy, ale jednocześnie uderzała mnie u niego skromność, prostota, delikatność i wrażliwość.
Kontaktowy, ale pewnie tylko dla najbliższych?
Był raczej człowiekiem nieśmiałym. Na początku pontyfikatu było mu bardzo ciężko. Być może nie miał tego daru jak Jan Paweł II, który jednak talent aktorski miał wrodzony. Benedykt nie miał tej łatwości nawiązania kontaktu z ludźmi. Był może bardziej naukowcem, ale jako wykładowca, profesor – z pewnością miał dar nawiązywania relacji ze swoimi studentami. Później funkcja, posługa w roli Piotra, która zwłaszcza na początku bardziej go onieśmielała, z czasem sprawiła, że Benedykt XVI zaczął się stopniowo otwierać – zwłaszcza po pielgrzymce w Krakowie.
Duża była zmiana w zachowaniu „z kardynała na papieża”?
Nie było zmiany. Na początku Ojciec Święty starał się trzymać dystans, ale z czasem rola papieża niejako zmuszała Benedykta XVI do otwierania się, przekraczania pewnych barier, granic. Musiał to przełamać, a było widać, że przychodzi mu to z wielką łatwością. Umiał nawiązać kontakt z dziećmi, młodzieżą i osobami starszymi.
Kiedy jest się w pobliżu Benedykta XVI, widać, że jest to człowiek dobry, ciepły...
Swoją osobowością i zewnętrzną postawą nie budzi jakiegoś dystansu, ale może jeszcze bardziej niż Jan Paweł II był kontaktowy, bardziej patrzył w oczy, bardziej się uśmiechał. I jakby bardziej – tak zewnętrznie – nawiązywał dialog. Można powiedzieć, że Jan Paweł II był zewnętrznie surowy. U Benedykta była większa bezpośredniość.
Jak to było z pracą dla Benedykta XVI? Zanim Ksiądz Arcybiskup poznał jego decyzję, był Ksiądz już spakowany i gotowy do opuszczenia Rzymu?
Nie myślałem o pakowaniu, ale w tamtych dniach – po śmierci, po pogrzebie Jana Pawła II – starałem się być blisko niego poprzez modlitwę, przez przyjmowanie gości i przyjaciół papieża. Później w pakowaniu pomagali mi moi księża z archidiecezji, którzy studiowali w Rzymie. Przeprowadzką jako taką nie musiałem się już martwić.
Walizki spakowane i wezwanie do Sekretariatu Stanu?
Po pogrzebie zostałem wezwany do Sekretariatu Stanu. Abp Leonardo Sandri powiedział, że jestem dalej pracownikiem Kurii Rzymskiej i prosił, abym wybrał sobie pomieszczenie na swoje biuro, a jednocześnie pozwolił mi wziąć urlopu tyle, ile potrzebuję. Po konklawe, po inauguracji nowego papieża miałem razem ze swoim kardynałem [Marianem Jaworskim – przyp. red.] powrócić na Ukrainę, aby wziąć urlop wypoczynkowy. Już miałem bilet. Tymczasem kard. Stanisław Dziwisz, który był dalej prefektem aggiunto, przekazał mi informację, że mam się skontaktować z sekretarzem nowego papieża. Odwołałem wylot i następnego dnia skontaktowałem się z ks. Gänsweinem. Przekazał mi wiadomość, abym pozostał na funkcji drugiego sekretarza. Po dwóch tygodniach powróciłem do pracy.
Było to duże zaskoczenie?
W tradycji pontyfikatu było tak, że drugi sekretarz zostawał na stanowisku. Wynikało to z pewnego rodzaju kontynuacji, aby też łatwiej było wprowadzić pierwszego sekretarza w organizację, sprawy związane z funkcjonowaniem domu, porządku. Dla mnie było to zaskoczenie i wielka radość, że mogę być u boku następnego papieża, który nie był mi obcy, a który mnie jakoś też znał.
Dni Jana Pawła II i Benedykta XVI różniły się od siebie?
Były bardzo podobne, chociaż różniły się pewnym stylem. Benedykt nie zapraszał już codziennie gości na Mszę Świętą, na posiłki prywatne. Wszystkie audiencje oficjalne, spotkania wyglądały podobnie. Z kolei Jan Paweł II nie wychodził do ogrodu na spacer, tylko korzystał z tarasu, natomiast z Benedyktem każdego dnia po południu wyjeżdżaliśmy na spacer do Ogrodów Watykańskich.
O czym rozmawialiście?
Była to chwila dzielenia się wiadomościami, spostrzeżeniami. Później odmawialiśmy wspólnie cząstkę Różańca, a na zakończenie przychodziliśmy do groty Matki Bożej z Lourdes w Ogrodach Watykańskich, i tam było zakończenie modlitwy różańcowej. Następnie samochodem wracaliśmy do Watykanu.
Mówiliście po włosku?
Po włosku albo po łacinie.
A co z niemieckim?
Niemiecki był rzadziej używany. Częściej Ojciec Święty – jeśli mnie nie było na spotkaniu – rozmawiał ze swoim pierwszym sekretarzem w języku niemieckim, ale kiedy się pojawiałem – przechodzili na język włoski.
Jednak śpiewne „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” zaczerpnął od polskiego sekretarza?
Rzeczywiście, ja mówię tak troszkę śpiewnie, ale Ojciec Święty zawsze miał nagrane na magnetofonie przemówienie w języku polskim, które przygotowywała sekcja polska. I zawsze przed audiencją prosił, abym go wysłuchał i ewentualnie naniósł poprawki. Ojciec Święty również w języku polskim bardzo szybko robił postępy, za co Polacy byli mu bardzo wdzięczni.
Benedykt XVI korzystał z pomocy sekretarzy przy pisaniu przemówień, listów?
Tak samo, jak za Jana Pawła II, tak i za Benedykta XVI, sekretarze nie byli w to włączani. Benedykt XVI w większości sam pisał swoje przemówienia, a pisał bardzo drobnym pismem. Jednak oprócz sekretarzy miał również sekretarkę, która przyszła razem z nim z Kongregacji Nauki i Wiary. To s. Brigida przepisywała wszystko na komputerze.
Obchodził urodziny czy imieniny?
W Niemczech raczej obchodzi się urodziny. Myśmy świętowali na św. Józefa. Za pontyfikatu Benedykta XVI nie było też Wigilii. Była normalna kolacja, po której szliśmy do salonu pod choinkę, gdzie było pianino. To pianino Ojciec Święty otrzymał od swojego taty na osiemnaste urodziny i jeździł z nim wszędzie. Składaliśmy Ojcu Świętemu życzenia, następnie dzieliliśmy się podarunkami. A później było wspólne kolędowanie. Ojciec Święty przygrywał, a myśmy śpiewali kolędy – w języku włoskim, niemieckim, i ja również po polsku śpiewałem jedną albo dwie kolędy.
Spodziewał się Ksiądz Arcybiskup, że będzie abdykacja?
Abdykacja byłam zaskoczeniem dla wszystkich. Z tego, co później się dowiedziałem, nie wszyscy też wsłuchali się w tekst Ojca Świętego, zwłaszcza że był po łacinie. Dopiero niektórzy kardynałowie zorientowali się, że papież mówi o odejściu, rezygnacji. Było to wielkim zaskoczeniem i wywołało pewien niepokój.
Jakie uczucia były w Księdzu Arcybiskupie?
Był to wielki cios. Było to niezrozumiałe uczucie, nawet coś więcej jak śmierć. Poczuliśmy się osieroceni, a jednocześnie opuszczeni, jakby zdradzeni, ale była to pierwsza reakcja. Miałem możliwość pojechać [od roku 2008 abp Mokrzycki był już metropolitą lwowskim – przyp. red.] na ostatnią audiencję do Benedykta XVI – aby się z nim pożegnać, po ogólnej audiencji generalnej, w Sali Klementyńskiej. Ojciec Święty żegnał się z najbliższymi współpracownikami, i na to pożegnanie zostałem również zaproszony. Wtedy zorientowałem się, jak Ojciec Święty jest bardzo słaby fizycznie. Kiedy podszedłem do niego i pozdrowiłem go – nie było żadnej reakcji. Dopiero sekretarz stanu, ks. Tarcisio Bertone, powiedział: „Mietek” i wtedy Ojciec Święty uścisnął mnie mocno, i tak pożegnaliśmy się. Myślałem, że było to pożegnanie już na zawsze, że nie będzie już żadnego kontaktu...
A jednak – kiedy Rzym, to i obowiązkowo odwiedziny u papa emerito?
Za każdym razem, kiedy jestem w Rzymie, zawsze jestem u Ojca Świętego.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz