Ks. Kubę Bartczaka poznałam kilka lat temu, ale dopiero w tamtym roku zrobiliśmy wywiad... 😊 Z okazji niedzieli - publikuję jego treść 😎
YouTube
Proszę Księdza, skąd to niesamowite zaangażowanie w muzykę?
Nie uważam, by było w tym coś niesamowitego – po prostu muzyka jest moim hobby, robię ją w chwilach wolnych. Mam dużo szczęścia, że mogę wykorzystywać swoje hobby do ewangelizacji.
Zamiłowanie do muzyki wyniósł Ksiądz ze swojego domu rodzinnego?
Tak. Mój tato, chociaż go słabo pamiętam – był osobą bardzo muzykalną. A później z bratem wychowaliśmy się na MTV , tańcząc i śpiewając.
Dlaczego warto dzielić się swoją wiarą?
Warto, ponieważ wielu ludzi czeka na nasze świadectwo. Ich serca wypełnione są pustką, którą może zapełnić jedynie Bóg. I nawet jeśli jest to trudne albo wydaje się nam, że tego nie umiemy to Bóg zaprosił nas do współudziału w zbawieniu świata.
Hip hop i ewangelizacja – to się nie kłóci?
Jak widać na moim przykładzie, ale też wielu młodych – nie kłóci się. Mój hip hop i ewangelizacja to jedno i to samo. Moje piosenki to tak naprawdę kazania opowiedziane o bity hiphopowe. I przy pomocy rymów. W całości jest o Jezusie, o relacji z Nim. Wiem od wielu ludzi, że moja muzyka, moje płyty towarzyszą im podczas jazdy samochodem. Rytm hiphopowy i treści Ewangelii to forma relaksu po Bożemu.
A wcześniej, nie miał Ksiądz obaw, że jednak z hip hop-em trzeba będzie się rozstać? Ze Kapłaństwo i ten rodzaj muzyki po prostu nie zagrają?
Szedłem do seminarium z myślą, że chcę Bogu oddać wszystko, w tym – zajawkę rapową. Przed seminarium miałem piękne życie z trudnymi momentami, ale bardzo szczęśliwe. Jednak dużo wcześniej w głębi serca mierzyłem się z tym pragnieniem by wstać i pójść. Swej decyzji, poza trudnym czasem seminarium, nie żałuję i nigdy nie żałowałem, a wręcz przeciwnie – uważam, że to była najlepsza decyzja mojego życia. Szczególnie gdy szedłem do seminarium, kilka miesięcy po śmierci brata – to był dla mnie bardzo trudny czas i to nie rap przywrócił mi sens życia, a Jezus.
Hip hop jest kojarzony raczej z takimi ziomkami z osiedla. Decyzja o wstąpieniu do seminarium była dla Księdza najbliższych dużym zaskoczeniem?
Bardzo się zdziwili. Niektórzy zadawali bardzo dziwne pytania o Kościół, sposób życia księży. Wielu niedowierzało, twierdząc, że na pewno wrócę po tygodniu albo miesiącu. Chyba sam trochę nie dowierzałem, że faktycznie zostałem przyjęty i raczej wątpiłem czy faktycznie coś z tego będzie poza oryginalnymi wczasami czy rekolekcjami. Jednak z czasem moi koledzy zaczęli szanować moją decyzję. Odkryli, że jestem w tym autentyczny. Zaczęły się rozmowy o Bogu, wierze. Zobaczyli, że zmieniłem swój sposób bycia. Z wielu rzeczy, które kiedyś wspólnie robiliśmy zrezygnowałem w imię powołania.
Koledzy z podwórka się nie śmiali z tej decyzji?
Nigdy się nie śmiali.
Ludzie – szczególnie młodzi – chcą widzieć księdza, który jest prawdziwy w tym co robi, jak żyje. Łatwo dziś być Księdzem, kiedy wiara jest wyśmiewana?
Myślę, że stopień trudności w Kapłaństwie jest zawsze podobny. Ksiądz to człowiek trochę nie z tego świata, który żyje zupełnie innymi problemami niż ludzie świeccy. Wyszedłem ku Kapłaństwu po przygodę, więc te czasy sprzyjają temu by przeżyć Kapłaństwo jako przygodę.
Co w Kapłaństwie jest dla Księdza najtrudniejsze?
Najtrudniejsze bywają niekiedy relacje z ludźmi. Wszędzie, gdzie są ludzie – pojawiają się różne zdania, opinie, a nie raz ktoś ma gorszy dzień. Ja na szczęście lubię ludzi, inaczej Kapłaństwo byłoby dla mnie naprawdę bardzo trudne. Jako ksiądz odkrywam również, że szczególnie jestem ludziom potrzebny w trudnych sytuacjach, więc noszę nieraz w sercu te różne tragedie, problemy... Co też jest przykre i trudne, jednak z Bogiem do dźwignięcia. Poza tym czuję się wtedy potrzebny.
Co znaczy być wolnym człowiekiem?
To znaczy czuć się na swoim miejscu. I mieć poczucie sensu w tym, co się robi. Być pewnym swego.
Nawet w przypadku, kiedy człowiek spotyka się z hejtem czy niechęcią z którejś strony? Czasami trudno bronić swojego zdania...
Te trudności to wyzwanie. Bronić wiary to bronić sensu życia. Wiara to nadzieja. Występuję w imieniu nadziei, więc zawsze jestem po tej lepszej stronie niż ci, którzy reprezentują brak nadziei. Czasami rzeczywiście może zrobić się przykro, gdy ludzie wokół negują czy wręcz naśmiewają się z ludzi wierzących, ale tak było zawsze. Ludzie by nie pytali o Boga, gdyby nie fakt, że bez Boga jest im tak naprawdę jeszcze trudniej. Więc mimo, że nieraz kpią albo mówią przykre rzeczy, w głębi duszy zazdroszczą nam, wierzącym.
Muzyka, którą Ksiądz tworzy przemawia chyba nawet do tych, którzy może nie bardzo są związani z Kościołem... Co daje Księdzu najwięcej satysfakcji?
Satysfakcję daje mi sami tworzenie muzyki. U odbiorców – jeśli rzeczywiście - podczas słuchania pomyślą o Bogu, kwestiach wiary. Mam satysfakcję gdy moja muzyka podnosi ludzi na duchu.
Zdarzają się sytuacje, że ludzie podchodzą czy piszą, że udział w konkretnym koncercie czy ten właśnie konkretny utwór na tyle do nich przemówił, że zaczęli się zastanawiać nad swoim życiem, nad zmianą na lepsze?
Tak, zdarzają się takie sytuacje. Jest wielu ludzi poszukujących bądź stęsknionych Pana Boga, wiary. Moja muzyka jest prostym środkiem przekazu, więc w bardzo konkretny sposób przypomina o tych wartościach. Poza tym widok rapującego księdza jest czymś nietypowym, nieszablonowym – też onieśmiela ludzi by mówić, pisać o sobie.
Skąd pomysł na to, by nagrywać utwory w sutannie?
Bardzo walczyłem o moją sutannę, była to długa i bardzo trudną droga, by z koleżki z osiedla stać się księdzem. Jestem naprawdę głęboko wierzącą osoba, a sutannę choć trochę to odzwierciedla. Hip hop jest czymś świeckim - sutanna jest przypomnieniem o mojej tożsamości Kapłańskiej. Poza tym lubię chodzić w sutannie.
A rap bez przesłania – ma sens?
Być może ma sens rozrywkowy tak jak muzyka pop albo disco polo.
Skąd inspiracja?
Do pisania tekstów inspiruje mnie życie, modlitwa i relacje z ludźmi i Bogiem. Muzycznie inspirujący jest dla mnie rap z Francji, Afrotrap.
W jaki sposób umacnia Ksiądz relację z Bogiem?
Przede wszystkim przez modlitwę. Nabyłem umiejętności do różnych form modlitwy w seminarium: medytacja biblijna, mocniejsze zrozumienie sensu modlitwy różańcowej, adoracja Najświętszego Sakramentu, Brewiarz, by z Nim rozmawiać.
Na swoim profilu w mediach społecznościowych napisał Ksiądz, że managerem jest Jezus Chrystus. Odważnie!
Życiowo, a nie odważnie. Jestem księdzem, więc duszpasterstwo to moje zadanie, modlitwa, relacja z ludźmi a nie jakiekolwiek sprawy muzyczne. One zawsze pozostają na poziomie zajawki. Inaczej ta rzeczywistość ograniczała by mnie jako księdza.
W jaki sposób by ograniczała?
Ze względu na brak czasu dla Boga na modlitwie i dla ludzi. Próby, nagrania to nie mój świat. Spełniam się w życiu jako duszpasterz mojej wspólnoty w parafii, oraz grup, które prowadzę. Mam w sobie potrzebę przynależności do wspólnoty, z którą jestem na co dzień. Hip hop, świat internetu nie pozwala na nawiązywanie głębszych relacji, przyjaźni. Lubię być między ludźmi, lubię ludzi.
Mówi Ksiądz o relacjach z ludźmi. Jakie miejsce w Księdza życiu mają przyjaźnie?
Bardzo ważne jest mieć przyjaciół, znajomych. Bez nich życie staje się o wiele trudniejsze. Dobrze jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać, komu można zaufać i liczyć na pomoc w trudnej sytuacji. Mam ich bardzo wielu. Są to ludzie w różnym wieku, księża, siostry zakonne i osoby świeckie.
Mądre i dojrzałe relacje z ludźmi to sztuka, bo przecież nie z każdym da się je zbudować. Na jakich fundamentach Ksiądz takie relacje buduje?
Często robię sobie rachunek sumienia z moich relacji z ludzi. Bardzo lubię być wśród ludzi, którzy prowadzą mnie do Boga, budują moją wiarę. Znam wielu ludzi, którzy wręcz zawstydzają mnie swoim sposobem życia, swoją świętością, relacją z Bogiem. Modlę się o to, by umieć tak mądrze patrzeć na ludzi, widzieć w nich przede wszystkim tą świętość. W Kościele wbrew temu, co się mówi – o ludzi świętych jest o wiele łatwiej niż gdzie indziej. Coś o tym wiem, ponieważ przed seminarium jako osoba towarzyska bywałem w różnych środowiskach. Kwestią jest w jaki sposób patrzymy na ludzi, czego w ludziach szukamy.
Rozpoznawalność pomaga czy przeszkadza w codziennym życiu?
Uważam, że mi pomaga. Jako osoba rozpoznawalna na swojej parafii jako ksiądz czy gdzież szerzej –czuję e się bezpiecznie. Mam poczucie odpowiedzialności za siebie i za tych, których reprezentuję. Staram się trzymać dobry, Boży poziom. Jest to miłe, że ktoś mnie kojarzy, zna łapie czy słabiej – to znaczy, że jestem komuś potrzebny. Najsłabiej jeśli Kościół, Bóg, ksiądz byliby ludziom obojętni. Jako KUba mogę być anonimowy, tak byłoby łatwiej, ale chrześcijaństwo niech się niesie, więc robię hałas dla Jezusa.
Dlaczego angażuje się Ksiądz w akcje charytatywne? Dobro naprawdę może być atrakcyjne? Są tacy, którzy uważają, że nie opłaca się być dobrym...
Dobro jest wartością, która bezpośrednio wypływa z wiary. Jako człowiek wierzący w Chrystusa, znając jaki jest Bóg – nigdy nie można o siebie powiedzieć, że jest się wystarczająco dobrym. Warto być dobrym.
Wszystko pięknie, ładnie, ale chyba nie powie Ksiądz, że nie dopadają Księdza gorsze dni, czy kryzysy?
Przechodziłem nieustanny kryzys w seminarium. Obmodliłem, przemyślałem i poświęciłem i przyrzekłem Bogu. Teraz każdego dnia próbuję dorosnąć do tego, ile dał mi Bóg. Czuję jak bardzo umacnia mnie w tym łaska święceń Kapłańskich.
Muzyka jest jedną z wielu pasji. Co jeszcze Księdza fascynuje?
Mam wiele pasji. Przede wszystkim ludzie – budowanie z nimi relacji, wspólnoty, przyjaźni. Sport – obecnie mniej aktywnie ze względu na stan zdrowia, ale moi hobby jest snowboard, piłka nożna.
Muszę o to zapytać, chociaż odpowiedź będzie jasna. Da się żyć bez pasji?
Chyba się da, ale wtedy to trochę jak wegetacja. Pasje nadają życiu kolorów, rozwijają.
Jakie ma Ksiądz marzenia?
Życie wieczne.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy
Źródło: Tygodnik Idziemy
Wartościowy wywiad, myślę, że zainspiruje wiele osób.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowa 💛
Usuń