Od tego świata odgradzają nas wysokie mury z drutem kolczastym. Jak wygląda życie za tym murem? Przyglądamy się więziennej codzienności na przykładzie Aresztu Śledczego w Białymstoku. W białostockim więzieniu karę pozbawienia wolności odbywa łącznie 650 osób, w tym 50 kobiet. W celach mieszka nawet po kilkanaście osób. Dostęp do telewizorów i telefonów tylko nieco łagodzi ciężar, jakim jest brak wolności. – Więzienie jest karą. Pozbawiamy tych ludzi wolności, ale nie powinniśmy ich pozbawiać ludzkich cech. A jeśli tych cech w nich nie ma, to musimy je odnaleźć – twierdzi ppłk Wojciech Januszewski, były dyrektor Aresztu Śledczego w Białymstoku.
Fot.: st. szer. Kamil Tyburski/AŚ w Białymstoku
✔ Pod nadzorem
Droga do celi nie jest aż tak prosta, jakby się wydawało. Każdy skazany jest kwalifikowany do odpowiedniego typu zakładu karnego: zamkniętego, półotwartego lub otwartego oraz systemu wykonywania kary. – Ten, kto do nas trafi, idzie najpierw na tzw. „celę przejściową”, w której przebywa, zgodnie z kodeksem karnym, celem przebadania go. Następnie zbiera się komisja penitencjarna, która go kwalifikuje do konkretnego zakładu – tłumaczy mjr Barbara Walesiuk, kierownik Działu Ewidencji Aresztu Śledczego w Białymstoku. W zakładzie typu zamkniętego ruch osadzonych odbywa się zawsze pod nadzorem funkcjonariusza.
Ppłk. Jarosław Andrzejuk, zastępca dyrektora, podkreśla, że może liczyć na dobry zespół. Wie, że ma odpowiednich ludzi, i praca przebiegnie zgodnie z planem. Skazanymi zajmują się wychowawcy więzienni, którzy są pedagogami. – Nie odczuwam stresu, ale jest stres ukryty, który po latach pracy objawia się delikatnym drżeniem rąk, czy innymi symptomami – dzieli się mjr Marcin Maksimowicz, starszy wychowawca Działu Penitencjarnego. – Najbardziej stresujące są próby samobójcze u skazanych. A największe wyzwanie to praca z osadzonymi z długimi wyrokami, bo trzeba dobrze planować ich pobyt w jednostkach penitencjarnych – dodaje.
W areszcie wszystko odbywa się według ściśle określonego planu: więźniowie wiedzą, kiedy wstać, iść do pracy, wiedzą, że mają się umyć, zjeść, posprzątać. Jednym ze sposobów oddziaływania na nich, wpisanych w Kodeks Karny Wykonawczy, jest kontakt ze światem zewnętrznym. – Często osadzeni na wolności zostawiają swoje rodziny. W bardzo wielu przypadkach są bardzo mocno uczuciowo związani ze swoimi rodzinami. Co stanie się z człowiekiem, który po kilku latach wyjdzie na wolność? Musi mieć dokąd wrócić. O ile więzy rodzinne są pielęgnowane mimo tego, że tata siedzi w więzieniu, to taka osoba może liczyć na to, że wróci do swojego naturalnego środowiska, i to środowisko go przyjmie – mówi mjr Michał Zagłoba z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Olsztynie.
Tych możliwości kontaktu jest coraz więcej. – Zgodnie z przepisami to skazani mają prawo do bezpośrednich widzeń, do rozmów telefonicznych codziennie i do rozmów przez komunikator internetowy – wyjaśnia ppłk. Jarosław Andrzejuk.
✔ Do pracy!
Więzienia to nie hotel. Skazani mają obowiązek prac porządkowych oraz pomocniczych, które wykonują na rzecz jednostek organizacyjnych Służby Więziennej, do 90 godzin miesięcznie. – Mogą być zatrudnieni do realizacji różnych zadań, np. sprzątania. Za prace porządkowe wynagrodzenie skazanemu nie przysługuje. Natomiast areszt musi funkcjonować. W związku z tym jest wiele stanowisk, które zajmują osadzeni, np. w kuchni, w warsztatach, bibliotece – wyjaśnia ppłk. Januszewski.
– Praca jest najlepszym czynnikiem resocjalizacji. Człowiek, który wychodzi z celi i pracuje przez jakiś czas w ciągu dnia, zapomina o tym w jakich warunkach jest. Kiedy wraca do celi to nie myśli o tym, by coś kombinować, bo wie, że następnego dnia też pójdzie do pracy i będzie robił coś innego – mówi ppłk. Wojciech Januszewski. Więźniowie za wykonywane prace dostają wynagrodzenie, które mogą wydawać wedle uznania. Spłacają grzywny, alimenty, mogę też pomagać rodzinie.
✔ Modlitwy i akcje
Czas spędzony w więzieniu może być dla niektórych okazją do przemyślenia życia i nawrócenia. Z pomocą przychodzi im więzienny kapelan. Ks. dr Mirosław Korsak, kapelan Archidiecezjalny Służby Więziennej w Białymstoku, na co dzień duchowo wspiera osadzonych. – Pamiętam skazanego, który miał zwyczaj co dzień o 15.00 odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Do celi, w której było ich dwóch, dołączył jeszcze jeden, który nie chciał się modlić. I tak, kiedy oni włączali telewizor, kazali mu się odwracać, by nie oglądał, jeśli nie chce się wspólnie modlić. Koronkę odmawiali jeszcze przez dwa tygodnie po tym, jak skazany, który zapoczątkował tę wspólną modlitwę, wyszedł na wolność – opowiada kapelan.
Skazani włączają się też w różnego rodzaju akcje. Areszt Śledczy w Białymstoku w ub. roku uczestniczył w Kampanii 19 Dni Przeciwko Przemocy i Krzywdzeniu Dzieci i Młodzieży. – Na terenie jednostki odbyło się spotkanie z osadzonymi w celu uwrażliwienia ich na krzywdę dzieci i młodzieży. Zajęcia były prowadzone przez przedstawicieli Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Suwałkach. Sami osadzeni także włączyli się w organizację kampanii, wykonali pracę plastyczne dotyczące szeroko rozumianej profilaktyki przemocy wobec dzieci. Prace te trafiły na wystawę – mówi st. szer. Kamil Tyburski, rzecznik prasowy Dyrektora Aresztu Śledczego w Białymstoku.
Dużym zainteresowaniem cieszy się także akcja robienia pocztówek świątecznych, które są wysyłane do różnych instytucji. Samodzielnie wykonane kartki skazani przesyłają też do rodziny i przyjaciół. Oprócz tego więźniowie włączają się w akcje charytatywne. – Robią różne szkatułki, malują obrazy, piszą ikony, które są przekazywane na rzecz dzieci chorych na SMA. Naprawdę się z tego cieszą – zaznacza ppłk. Januszewski.
Inne akcje to reperowanie psich bud w ramach umowy ze schroniskiem dla zwierząt czy sadzenie świerków. – Nadleśnictwo z poświęconych przez papieża nasion wyhodowali dwu/trzyletnie sadzonki, które skazani posadzili na terenie więzień – wyjaśnia zastępca dyrektora.
✔ Przystanek wolność
Pobyt w więzieniu ma służyć temu, by człowiek wyszedł z niego nieco lepszym, żeby choć trochę zrozumiał swoje błędy. Zanim więźniowie skończą odbywać karę i opuszczą więzienne mury, otrzymują podstawowe informacje o tym, jak dziś świat funkcjonuje. Jeśli ktoś w areszcie spędził piętnaście czy dwadzieścia pięć lat, nagle wchodzi w inną rzeczywistość. – Dokształcamy ich, co teraz dzieje się na świecie. Może ich przerazić liczba samochodów, ludzi, nowe budynki. Mamy specjalne programy, które przygotowują więźniów do życia na wolności – mówi były dyrektor.
Celem pracy zespołu jest to, by osadzeni więcej nie wrócili do więzienia. Niestety większość to recydywiści. – Spotykam skazanych, którzy twierdzą, że zmienili swoje życie, ale po kilku miesiącach znów widzimy się w więzieniu – mówi ppłk. Jarosław Andrzejuk. Jednak są i tacy, u których resocjalizacja przebiega pomyślnie i więcej nie popełniają przestępstw. – Zawsze myślimy o tych, którzy dzięki nam już tu nie wracają. I to jest sukces! – dodaje zastępca dyrektora.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz