Na pomoc Ukrainie - pod takim tytułem jest opublikowany mój artykuł we "Wiadomościach Parafialnych Parafii Wszystkich Świętych". Egzemplarze są dostępne w naszej świątyni. W czwarty miesiąc od rozpoczęcia wojny - publikuję treść artykułu...
Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę wielu z nas - z potrzeby serca - poszło do Punktów Informacyjnych, aby pomagać. Jedni przynosili odzież, inni – artykuły spożywcze, a jeszcze inni – często w środku nocy – przychodzili by zgłosić, że są gotowi zawieźć tych, którzy w dalszą podróż jadą z Dworca Wschodniego czy Zachodniego. Nie brakowało i takich, którzy byli gotowi przyjąć ukraińską rodzinę pod swój dach. Także i w naszej parafii są rodziny, które wyraziły chęć pomocy poprzez udostępnienie swojego mieszkania.
Zwłaszcza w pierwszych dniach wojny wszystkim, którzy bezpośrednio byli zaangażowani w pomoc dla naszych Przyjaciół z Ukrainy towarzyszyło uczucie niezrozumienia i bezsilności. Często – zarówno na twarzach wolontariuszy jak i uchodźców – były widoczne łzy, ogromny smutek i żal. A w oczach pytanie: Co teraz? Co będzie dalej? Może nikt nie pytał wprost, ale z pewnością nie jeden zadawał sobie wtedy pytanie: Gdzie jest Bóg? Dlaczego pozwala na tę wielką tragedię?
- Przypomnijcie sobie jedenasty września 2001 roku, gdy zło próbowało obrócić w perzynę wasze miasta, kiedy niewinni ludzie zostali zaatakowani z powietrza. Nie byliście w stanie temu zapobiec. Nasz kraj dzień w dzień doświadcza tego samego, teraz, co noc, od trzech tygodni – mówił Zełenski i apelował o zamknięcie nieba nad Ukrainą. Czy prosimy o zbyt wiele? – pytał. (Fragment z przemówienia do Kongresu USA, Zełenski, Biografia; W. Rogacin; s.294).
Czy da się pocieszyć ludzi, którzy w wieku siedemdziesięciu kilku lat uciekają przed wojną z własnego domu, nad którym lecą rakiety, a na który pracowali latami? Co powiedzieć? Setki, tysiące ludzi, którzy do naszego kraju uciekali przed wojną, chcą żyć. Do 24 lutego tak jak i my – każdy z nich miał swoje życie, też mieli jakieś plany, jakieś marzenia. I nagle, z dnia na dzień, decyzja o rozpoczęciu wojny przez zbrodniarza wojennego, który nie liczy się z ludzkim istnieniem, przerwała niejako ich życie. Najczęściej w pośpiechu musieli spakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać w nieznane. Często, w prywatnej rozmowie z wolontariuszami mówili, że nawet nie brali walizki, bo było tak dużo ludzi a walizka zajmowałaby więcej miejsca. Na początku marca Dworzec Zachodni przeżywał prawdziwe oblężenie. Widok tych biednych, starszych ludzi, którzy zasłużyli na spokojne i szczęśliwie życie – sprawiał, że serce pękało na kawałeczki, i nie dało się ukryć łez.
Środek nocy, na krześle zasnął starszy pan. Przed nim dwie czy trzy reklamówki. Czy naprawdę zasłużył na takie życie!? Ból, ogromny ból i ogromne cierpienie, wokół którego nie dało się przejść obojętnie i bez emocji. Kolejna noc, i kolejne cierpienie i płacz z bezsilności. Bo co powiedzieć dziecku, które przychodzi w środku nocy, bo nie może spać, a na pytanie: Gdzie Twoja mama odpowiada: Śpi z braciszkiem? Wzięłam koc, otuliłam tę dziewczynkę, ale chciała się położyć. Nie wiem jak to zrobiła, ale wzięła pod głowę plecak, który dla mnie wydawał się ciężki, i położyła na nim swoją malutką główkę. Otuliłam ją jeszcze raz kocem, i powiedziała, że będzie spać. Kilka chwil później szłam obok nich, ale dziewczynka leżała przytulona do swojej mamy... Tamta noc była dla mnie najtrudniejszą ze wszystkich nocy.
Ci ludzie, którzy przyjeżdżali do Warszawy – poza tym, że byli bardzo skromni, byli niesamowicie wdzięczni. Za wszystko. I bez względu na wiek czy to młodzi, czy starsi – najczęściej nie mieli żadnych próśb. Na pytania wolontariuszy: Czego potrzeba? Odpowiadali: Niczego. Niczego nie potrzebowali ludzie, którzy z jedną reklamówką bądź plecakiem, a często jeszcze szli po kilka, a nawet kilkadziesiąt kilometrów do granicy, w deszczu, śniegu – nie potrzebowali niczego... Aż trudno uwierzyć! Wolontariusze, którzy po kilkanaście godzin na dobę służyli pomocą najbardziej potrzebującym, nikogo nie zostawiali bez pomocy. Każdy mógł liczyć na kawę, herbatę, ciepły posiłek czy kanapki na dalszą podróż. Oprócz tego oczywiście nasi Przyjaciele z Ukrainy mogli liczyć na pomoc w kupienia biletu czy sprawdzeniu rozkładu jazdy.
Były też takie sytuacje, że ci, którzy zatrzymywali się w Punkcie Informacyjnym czy na Dworcach, pytali wolontariuszy: Mogę cię przytulić? To, co rzeczywiście ściskało za serce i poruszało – niesamowita wdzięczność za wszystko. Czasami zdarzało się i tak, że między wolontariuszami a uchodźcami nawiązywały się relacje, które trwają do dziś. – Najpiękniejsze i najmilsze chwile jakich doświadczają wolontariusze to właśnie te związane z relacjami. Widok łez szczęścia, wdzięczności, możliwości pomocy innym i całego czynienia dobra ma niezwykłą wartość – mówi Bartosz Niewiadomy. Część z tych, którzy przyjechali do Warszawy – zostało w naszym mieście, mieszkają m.in. na Wołoskiej 7, skąd do centrum jest blisko. Całego świata nie zbawimy, ale z zaprzyjaźnioną rodziną możemy wyjść na kawę czy spacer. Jeśli robimy coś dobrego to robimy to przede wszystkim dla siebie, bo dobro powraca zawsze.
Czasami w tramwaju czy autobusie możemy podarować zabawkę dziecku, które również za przyczyną zbrodniarza wojennego nie ma dzieciństwa, a na pewno nie jest ono tak szczęśliwe jak powinno być w pierwszych latach życia. Wystarczy też zobaczyć na prace plastyczne dzieci, które zostały na dworcach. Czołg, broń i rakiety – często spotykane obrazy...
Wojna jest blisko nas, ale nie oznacza to, że mamy cały czas płakać z bezsilności. Musimy pamiętać o sobie. Każdy pomaga jak może. Wolontariusze, którzy szczególnie w pierwszych dniach wojny poświęcili całe swoje życie na pomoc innym, często po kilkunastu dobach pracy na wysokich obrotach – musieli zrobić sobie kilka dni przerwy, bo byli wyczerpani. Czy mamy prawo mieć wyrzuty sumienia? Czy powinniśmy odmawiać sobie wyjazdu na wakacje? – Działania na rzecz potrzebujących są dobrowolne, ale dla tamtych ludzi było to jedyne, co dostali. Mamy prawo poczuć się bezsilni, smutni czy przygnębieni tym, co widzimy. Wyrzuty sumienia to zjawisko naturalne, chcemy jak najlepiej pomóc, ale mamy swoje osobiste ograniczenia chociażby finansowe czy czasowe – mówi Bartosz Niewiadomy. Psycholog zaznacza, że również po jakimś czasie może pojawić się niechęć związana z niesieniem dalszej pomocy. – Podczas każdej charytatywnej działalności kiedy przedłuża się ona w czasie, może nastąpić poczucie bezsilności, zmęczenia, braku widocznych efektów oraz różnych przeciwności losu. Początkowy zryw pomocy może czasem słabnąć, i jest to naturalne. Nie zapominajmy, że my także mamy, mimo chęci pomocy – swoje życie i sprawy, o które musimy dbać – przypomina psycholog.
Z doświadczenia wolontariuszy i wolontariuszek, którzy byli w Punkcie Informacyjnym w Pałacu Kultury i Nauki wynika, że czasami ważniejsze od posiłku było to, że ktoś z nimi porozmawiał, poświęcił swój czas, otarł łzy... – Praca wolontariuszy to przede wszystkim wielka empatia, humanizm w najczystszej i wielkiej postaci. To dobrowolne dawanie siebie dla innych – swojego serca, wsparcia, czasu i energii, bez własnych korzyści materialnych. Wszyscy obserwujemy od początku wojny ten wyjątkowy ogrom natychmiastowej pomocy naszych rodaków. Polacy zjednoczyli się w niezwykły sposób, chcąc pomagać ukraińskim sąsiadom. Tysiące Polaków ruszyło do indywidualnej pomocy. To naprawa nas nadzieją nad wygraną dobra ze złem – mówi Bartosz Niewiadomy. W dniu 5 maja odbył się koncert dla wolontariuszy i wszystkich ludzi dobrej woli. Na scenie przed Pałacem Kultury i Nauki wystąpiła PRIME Orchestra z Charkowa. Artyści również wyrazili swoją wdzięczność wszystkim, którzy pomagają.
Bez wątpienia, od 24 lutego i nasze priorytety się zmieniły. Nie wszyscy mamy taką możliwość, by pod swój dach przyjąć rodzinę z Ukrainy, ale jak napisałam – dobro powraca zawsze. W naszej parafii są kosze. Nie stoją tam przypadkiem. Można w nich składać rzeczy, które będą przekazane naszym wschodnim sąsiadom. Najbardziej potrzebne są środki higieny osobistej, środki czystości. Można przynosić również produkty spożywcze, które mają długą datę ważności. Razem możemy wszystko!
Módlmy się, Kochani, o pokój dla Ukrainy i o opamiętanie dla morderców.
Piękna inicjatywa. Trzeba pomagać, ile się da.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda 💙💛 A dobro wraca zawsze... 😍
Usuń