Każda z nas przyszła do ambasady w tej samej sprawie - odebrać paszport. Już na samym początku jedna z kobiet, które pracują w ambasadzie powiedziała, że z nią najlepiej rozmawiać po ukraińsku albo po angielsku. Kiedy wiedziałam co i jak, stanęłam w kolejce i siłą rzeczy słyszałam rozmowę kobiet, które stały za mną. Byłam ciekawa kiedy przyjechały, jaki jest ich zawód i gdzie jest ich rodzina... Chwilkę rozmawiałyśmy, i przyszła moja kolej...
W międzyczasie wyszłam po wodę, a kiedy wróciłam do biura to przy biurku stała starsza pani. Widziałam, że nie czuje się najlepiej. Szybciutko ogarnełyśmy dla pani krzesełko, przykucnęłam do niej i zaczęłyśmy rozmawiać. Po chwili zauważyłam łzy na twarzy starszej pani... Powiedziałam jej, że modlę się o pokój dla Ukrainy i całego świata. Odpowiedziała, że ona też się modli. Wtedy dałam jej obrazek z wizerunkiem Matki Bożej. I tak się pożegnałyśmy...
Kilka chwil później zaczęłam rozmawiać z innymi dziewczynami, które również uciekły przed wojną do naszego kraju. W końcu - baaardzo spontanicznie - wybrałyśmy się na kawę. Podziwiam te wszystkie niezykle odważne i silne kobiety, które znalazły się w naszym kraju, znalazły pracę i tutaj układają sobie życie - choć jeszcze do 24 lutego żyli swoim szczęśliwym życiem, w którym nie brakowało planów, marzeń... Rozmawiałyśmy przez kilka godzin, i było to piękne, uskrzydlające spotkanie.
Jestem wdzięczna za te piękne spotkania i inspirujące rozmowy... 💙💛
Niech Bóg da pokój Ukrainie... 🙏
Wow piękne przeżycie. Oby więcej takich dobrych osób, jak ty.
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję 😉 W końcu przecież nie samą pracą człowiek żyje ... 😉
Usuń