Maksymilian – dwudziestoczterolatek z Sieradza w samotności pielgrzymuje do Camino de Santiago. Obecnie pokonuje trasę Drogi Św. Jakuba w Niemczech, a planowany termin dojścia do celu to jesień br. Młody mężczyzna przekonuje, że szlak pielgrzymkowy jest fascynującą podróżą, dzięki której ma możliwość poznać i podziwić nie tylko wspaniałe zabytki, ale również – piękne krajobrazy...
Maksymilianie, idziesz i idziesz. Cel jasno określony. Skąd pomysł na samotną pielgrzymkę do Camino de Santiago?
- Nic konkretnego się nie stało. Pomysł posunął mi jeden z księży, kilka lat temu, ale wróciło to do mnie w tamtym roku. Kiedy rozmawiałem ze znajomymi, że fajnie byłoby tak pójść, wszystko nagle jakoś zaczęło się układać. W marcu kończył mi się leasing, więc mogłem sprzedać swoje auto. Chciałem odłożyć jeszcze trochę pieniędzy, i zacząć realizować swój plan, żeby nie skończyło się jak zwykle – tylko na gadaniu 😎
Teraz, latem, zazwyczaj śpisz w namiocie. Nie boisz się, że ktoś zrobi Ci krzywdę?
- Jedyne co to rzeczywiście można się obawiać albo ludzi, albo dzikich zwierząt, które mógłby wyczuć jedzenie – chociaż też bardzo tego pilnuję. Wychodzę z założenia, że ludzie z natury są raczej dobrzy i nie mają za bardzo powodów, żeby coś mi zrobić. Nie za bardzo jest mi co ukraść.
Czyli co, strach naprawdę jest Ci obcy?
- Nie, bo tylko głupi się nie boi, ale strach nie może nas przed niczym powstrzymywać. Jeśli strach nie pozwala nam robić różnych rzeczy to nie jest on zdrowy.
Gdzie najczęściej się zatrzymujesz? Na ogół się to wioski?
- Z reguły tak, chociaż czasem zdarza mi się też zatrzymać gdzieś w lesie. Nocuję też przy różnych wiatach na wioskach, ale na ogół nie jest to centrum.
Jak wyglądało przygotowanie do pielgrzymki, planowanie trasy?
- To było proste, z tego względu, że postanowiłem trzymać się wyznaczonego Szlaku Św. Jakuba. Założyłem sobie, że chciałbym przejść też przez Polskę, ponieważ aż tak długich tras nigdy nie robiłem – miesięcznych czy wielotygodniowych. W Polsce miałem do zrobienia mniej więcej tysiąc kilometrów, dzięki czemu jest mi teraz dużo łatwiej zweryfikować czego potrzebuję na dalszą drogę. To doświadczenie pomaga też w lepszej organizacji, jak chociażby w tym co mogę zamówić do paczkomatu, co będzie mi na pewno przydatne.
Jak wygląda zwyczajny dzień w trasie?
- Staram się robić około 30km dziennie. Najczęściej to mi się udaje. Na początku robiłem trochę mniej, około 20km. Z dwa, trzy razy zrobiłem ok 17km – raz przez to, że przemokłem, zatrzymałem się domu pielgrzyma żeby się wysuszyć, a drugi raz, bo po prostu chciałem odpocząć 😊 Zazwyczaj budzę się przed 6.00, i między 17.00 a 19.00 jestem już na miejscu noclegu.
Podczas marszu modlisz się, słuchasz konferencji?
- Modlę się, słucham konferencji – wszystkiego po trochę. Zależy to tak naprawdę od dnia. Czasami najdzie mnie na różne przemyślenia, innym razem zaczynam sobie coś nucić i podśpiewywać, a innym razem jest cudowna sceneria, którą podziwiam. Zdarza mi się też do kogoś zadzwonić.
Jak reagują na Ciebie ludzie, których spotykasz podczas pielgrzymki?
- Ludzie są pozytywnie nastawieni. Zdarzają się inspirujące spotkania, jak chociażby w drugim dniu mojego pielgrzymowania – „zgarnął” mnie z drogi pan, który zaprosił na nocleg. Okazało się, że wspólnie z żoną dużo podróżują, więc też do późnych godzin wieczornych rozmawialiśmy o tym co podróże wnoszą do naszego życia.
A jaka była reakcja Twoich przyjaciół, znajomych, że wyruszasz na pielgrzymi szlak?
- Wspierają mnie, kibicują. Często proponują wsparcie moralne. Niektórzy też chcieliby móc pozwolić sobie na taką „przygodę”.
Jak to wygląda finansowo?
- Tak naprawdę trudno to przewidzieć. Dla mnie największą oszczędnością są noclegi pod namiotem. Nie jadam też w jakichś drogich restauracjach. Wiem, że powinienem dać radę „zamknąć” się w max. 25.000zl. Tysiąc euro miesięcznie za granicą to jest wystarczająco na jedzenie i pojedyncze noclegi.
Gdyby ktoś zechciał Ciebie wspomóc – miałby taką możliwość?
- Miałby, nie mówię nie 😊
Zanim dojdziesz do celu, ile kilometrów zrobisz poza naszym krajem?
- 920km przez Niemcy, ok. 1000km przez Francję, ok. 900km przez Hiszpanię i ok. 400 przez Szwajcarię.
Niemcy i Francja nie brzmią szczególnie optymistycznie, zwłaszcza w obecnej sytuacji...
- Mam dużo ufności w Opatrzność Bożą i w ludzi, których spotykam po drodze. Raczej wszystko się dobrze ułoży, chociaż pewnie będą jakieś trudności. Nic nie jest nie do przeskoczenia, nie do pokonania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz