poniedziałek, 26 sierpnia 2024

O Pani nasza Częstochowska

O Pani nasza Częstochowska
archiwum prywatne


Zawsze Maryja dla narodu była Matką podtrzymującą swe dzieci w wierze i nadziei, że odmieni się los udręczonej Ojczyzny. (...) Prośmy Matkę Najświętszą, Panią Jasnogórską w dniu Jej święta, aby pomogła wszystkim w naszej Ojczyźnie zrozumieć, że nie da się budować domu ojczystego na kłamstwie, przemocy i nienawiści. 

- Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko 
Homilia podczas Mszy Świętej za Ojczyznę; 26.08.1984       

niedziela, 25 sierpnia 2024

[KOMENTARZ] Niebo na Ziemi

[KOMENTARZ] Niebo na Ziemi

Zaproszenie do serca Boga masz na stałe. Ponieważ do niczego nie jesteś przymuszony, gdy nastąpi koniec tego świata, zakończy się czas na podjęcie decyzji, czy chcesz tam być. Nie marnuj więc ani jednej chwili na bycie poza Jego sercem!


Fot.: Pożyczone z profilu Ks. Piotra Spyry 

👉 PRZYPROWADŹCIE RÓWNIEŻ I ZŁYCH

Przypowieść o ojcu, który zaprasza wszystkich na wesele swojego syna jest cudownym obrazem przedstawiającym najgłębszą naturę Boga, czyli miłość wewnątrz Trójcy Świętej, do której Bóg zaprasza każdego z nas. 

Bóg wiecznie szczęśliwy chce zaprosić mnie do swojego szczęścia. To wielki zaszczyt! Bo nie zaprasza On mnie z powodu moich dobrych uczynków, ani tego że na to zasługuję - lub jak niektórzy myślą - bo sobie na to zapracowałem. On zaprasza mnie, bo chce mnie uszczęśliwić. Chce podzielić się swoim szczęściem ze mną, nawet jeśli nie jestem wystarczająco dobry, godny i święty. 

Tak w końcu mówi Jezus w przypowieści: "Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie”. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych".


👉 PROBLEM Z CZASEM I SZATĄ

Zaskakuje nas trochę zakończenie przypowieści, kiedy to król znalazł kogoś nieubranego w szatę weselną i po prostu wyrzucił go. Ten tekst można spróbować zinterpretować na kilka uzupełniających się sposobów. 

Po pierwsze - może tu chodzić o problem z czasem. Bóg dwa razy zapraszał na ucztę, najpierw swoje sługi, a gdy ci wzgardzili - wszystkich pozostałych. Być może Jezus chce nam przypomnieć o tym, że kiedy ty już się namyślisz, że jednak chcesz uczestniczyć w tej uczcie, może być za późno. Masz czas na podjęcie decyzji aż do samej śmierci. Potem, gdy nastanie wieczność, nie da się już zdecydować gdzie chcesz być, czy w sercu Boga i w Jego radości, czy poza Nim, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów. 

Możliwe, że chodzi również o samą szatę uprawniającą do wejścia na ucztę. Apokalipsa mówi, że w Niebie będą ci, którzy opłukali swe szaty i wybielili je w Krwi Baranka (Ap 7, 14). Aby zatem móc mieć przystęp do serca Boga, można to zrobić tylko dzięki skorzystaniu z owoców męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Potrzebna jest więc decyzja przyjęcia Jego zbawienia i aplikowania go codziennie do naszego życia poprzez decyzje wiary i nawrócenia. Nie da się wejść do nieba o swojej "bieli" czyli dzięki własnym dobrym uczynkom. Dlatego zdziwią i oniemieją w wieczności wszyscy ludzie "porządni", myślący że są wystarczająco czyści i święci, by wejść na spotkanie z najczystszym i najświętszym Bogiem. 


👉 NIEBO NA ZIEMI

Ktoś mądry powiedział, że mamy ciągle uczyć się mówić Bogu "Bądź wola Twoja", bo jeśli tego zabraknie, Bóg po śmierci uszanuje naszą wolę i powie każdemu z nas - "Bądź wola twoja", na zasadzie - chciałeś żyć beze Mnie, z bólem serca, ale uszanuję to. 

Ponieważ Jego propozycja szczęścia jest o wiele lepsza niż to, co sam mogę dla siebie osiągnąć, warto uczyć się być w Jego sercu ciągle, bo takie możliwości dał nam Bóg od naszego chrztu. 

Pamiętasz, że już zostałeś obmyty krwią Baranka i masz białe szaty, które uprawniają cię, nie tylko do wieczności z Bogiem, ale do przebywania w Jego sercu - na weselu Syna już teraz?

Spróbuj powalczyć dziś o to, by twój dzień upłynął w łączności z Bogiem. Łap wolne chwile i zamiast włączać głupią gierkę w telefonie lub inne zapychacze czasu, idź w swoim sercu na Ucztę Królestwa Bożego, aby tam odpocząć, odetchnąć, nabrać duchowych sił. 

Te chwile czasu spędzone z Jezusem, które nazywamy czasem "aktami strzelistymi" lub "małym dialogiem" są o wiele cenniejsze niż myślisz! To właśnie przez te małe decyzje pragnienia bliskości z Panem wypracowujesz sobie cnotę wierności, która pod koniec życia w momencie śmierci pomoże ci podjąć najważniejszą decyzję swojego życia, powiedzenia Bogu "Jezu ufam Tobie, bądź wola Twoja, w ręce Twoje powierzam ducha mego". 

Ks. dr Piotr Spyra 


Bądź w sercu Boga, bo zaproszenie z Jego strony jest stałe! Nie bój się Go, bo jest czystą Miłością. Bój się raczej tego, że sam z własnej woli nie będziesz jej chciał...

niedziela, 18 sierpnia 2024

[KOMENTARZ] Jesteś cenny i ważny

[KOMENTARZ] Jesteś cenny i ważny

Zginąć można nie tylko przez grzech, ale również przez rozpacz i brak nadziei. Całe szczęście, nie jest wolą Ojca naszego, aby zginął ani jeden z nas - małych, zwykłych, prostych ludzi. 


pixabay.com/pl/


JESTEŚ CENNY I WAŻNY

Dobra Nowina, którą głosi nam dziś Jezus jest taka, że ludzie mali i mało ważni w oczach tego świata, w oczach Boga są wielcy i ważni. Na tyle ważni, że kiedy zabłąkasz się w swoim życiu, najwyższym priorytetem dla Jezusa jest to by cię odnaleźć. 

Jest to priorytet tak wysoki, że Dobry Pasterz pozostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i szuka tej jednej, która się zagubiła, czyli ciebie. Ewangelista Mateusz tę przypowieść umieszcza tuż obok innych słów Jezusa "Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie". 

Jeśli więc w jakiś sposób czujesz, że Bogu bardzo zależy na wszystkich, ale nie na tobie osobiście, głowa do góry! On nie gardzi żadnym z tych "małych", a więc i ty jesteś dla Niego kimś najcenniejszym. 


ZRANIENI

Przypowieść o zagubionej owieczce interpretujemy zazwyczaj w kontekście grzechu. Nasze życie jest jednak tak bogate w różne cierniste zarośla, że możemy pod tę historię podciągnąć wiele innych sytuacji, w których czujemy się dotkliwie PORANIENI. 

To nie musi być od razu grzech. Dotkliwie mogą ranić nas nasze własne myśli o sobie, zwłaszcza gdy pozwolimy by posługiwał się nimi zły duch. Człowiek bombardowany takimi negatywnymi myślami i skrajnymi uczuciami, może wpaść w rozpacz. A ból zadawany stale przez te kłujące oskarżenia może skutecznie podciąć skrzydła, zabrać radość życia i unieruchomić dużo dobrych, Bożych dzieł. 


IDZIE RATUNEK!

Jezus nie zostawi cię w takim stanie ducha i psychiki. Nawet jeśli twoje cierpienia wpisane w jakąś tajemnicę krzyża lub stan strapienia, kiedy to w planach Boga i za twoim przyzwoleniem służyć będą jakiemuś większemu dobru, spodziewaj się rychłej pomocy ze strony Pana. 

Pan troszczy się o każde swoje dziecko, również to zagubione w sieci oskarżeń w swojej głowie i uwikłane w ciernie bolących myśli i uczuć. Pan ma swoje sposoby, aby pomóc każdej zagubionej owieczce, czy to dobrym i leczącym słowem, czy też jakimś wydarzeniem, czy też jakimś wewnętrznym pocieszeniem lub oświeceniem tej trudnej sytuacji. 

Jeśli znajdujesz się w takiej sytuacji, pomódl się Psalmem 121, w którym znajdujemy m.in. takie słowa: 


"Wznoszę swe oczy ku górom:

Skądże nadejdzie mi pomoc?

Pomoc mi przyjdzie od Pana,

co stworzył niebo i ziemię.

On nie pozwoli zachwiać się twej nodze

ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże"



A potem daj Bogu czas, by mógł cię uzdrawiać i ratować.


Ks. dr Piotr Spyra 

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Piekło na Ziemi...

Piekło na Ziemi...
W niedzielę jak już wróciłam ze świątyni, wzięłam się za czytanie książki pt.: "III Rzesza. Zbrodnia bez kary" autorstwa dr Joanny Wieliczki - Szarkowskiej. Książka jest dość trudna. Ciężko mi się ją czytało też z tego względu, że kilkukrotnie byłam w miejscu byłego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz...


archiwum prywatne 


Rudolf Hoess - były komendant tego piekła na ziemi, Karl Fritzsch - zastępca komendanta obozu KL Auchwizt i Josef Mengele - lekarz w obozie koncentracyjnym KL Auschwitz - o każdym z nich słyszałam z ust mojego przyjaciela Kazimierza Piechowskiego, więźnia nr 918... A teraz o każdym z nich czytałam w książce i przypominałam sobie spotkania z Kazimierzem... Wyjątkowo ciężka jest to dla mnie publikacja... Zaczęły mi lecieć łzy... W końcu uznałam, że może to dobry czas, żeby wrócić do Oświęcimia...


archiwum prywatne 


Przeszłam sobie tę samą drogę, którą szłam już kilka razy wcześniej... z tym, że teraz nie dałam rady i z jednego bloku musiałam wyjść... Pierwszy raz przeszłam przez tę bramę z napisem "ARBEIT MACH FREI" (Praca czyni wolnym) dwadzieścia lat temu... 


archiwum prywatne 


Po dziesięciu latach wróciłam, ale ten siódmy raz - teraz, był chyba najtrudniejszym moim pobycie w miejscu byłego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz... 


archiwum prywatne 


KL Auschwitz był największym z niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i ośrodków Zagłady. Życie straciło tu ponad 1,1 mln mężczyzn, kobiet i dzieci.


archiwum prywatne 


Naród, który nie zna swej historii 
skazany jest na jej powtórne przeżycie. 

George Santayana       

niedziela, 11 sierpnia 2024

[KOMENTARZ] Sens i cel

[KOMENTARZ] Sens i cel

Jeżeli brakuje ci motywacji do służby lub jakiegokolwiek poświęcania siebie ze względu na Ewangelię, wracaj do pierwotnej miłości, czyli do tego, kim jest Bóg, co robi dla ciebie i jak cię traktuje. To pomaga rozpalić na nowo ogień i daje siły w największych zniechęceniach. 


pixabay.com/pl/


🙏 SŁUŻBA NIE DRUŻBA?

Kiedy piękne i wzniosłe ideały służby dla Boga natrafiają na prozę codziennego życia, wielu uczniów Jezusa się wtedy poddaje. Okazuje się, że mało w tym romantyczności, a więcej niełatwego znoszenia czyichś wad. Człowiek nie wstaje codziennie rano z ogniem w sercu, by robić to co powinien. Jest raczej zniechęcenie i pragnienie by robić to, czego nie trzeba, a co mi wydaje się przyjemne. 

Najgorzej, kiedy wpadnie się w rutynę swoich zadań. Polega ona na tym, że mam jakby domyślnie wdrukowane już co, mam robić - dlatego moją codzienną służbę dla Boga i innych nie uważam nawet za służbę, tylko zwykły i nudny obowiązek lub przymus. 

Wtedy serce zaczyna tęsknić za jakimiś wielkimi akcjami dla Pana (bo to, co robię codziennie to przecież nic specjalnego), albo poszukujemy innych wrażeń, by jakoś umilić sobie to nudne codzienne życie czymś ciekawym, światowym, niedostępnym. 


SENS I CEL

Ewangelia rzuca światło na to, jak jako uczniowie Jezusa mamy przeżywać we właściwy sposób naszą służbę dla Niego. Jest tu kilka cennych wskazówek, a pierwszą z nich jest to, że Jezus nikogo do służby nie zmusza. 

"Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną" - tak mówi dziś do nas Pan. Jeśli wybrałeś takie, a nie inne życie, wybrałeś to raczej świadomie. I teraz cała sztuka polega na tym, aby ciągle mieć to z tyłu głowy, dlaczego robisz to, co robisz. Chodzi więc najpierw o to, aby nie prowadzić bezrefleksyjnego życia, czyli takiego na zasadzie: wstać, umyć się, zjeść, iść do pracy, wrócić, odpocząć, zjeść, iść spać. 

Dlatego tak ważne jest codzienne spotkanie z Panem na modlitwie i w Jego słowie, bo tam masz okazje przypominać sobie o tym, jaki jest główny cel twojego życia, jakie masz powołanie, po co i dlaczego robisz to, co robisz. I jeśli w tym świetle spojrzysz na twoje codzienne czynności, odkryjesz wtedy coś, co je łączy - poczucie sensu i celu. 


💞 MISTYKA CODZIENNOŚCI

Samo poczucie sensu i celu to czasem za mało. Potrzebne też są chęci i motywacje, bo słabi jesteśmy i służba dla Pana - zgodnie z tym co On sam dziś mówi - będzie nas kosztowała utratę życia. Pewnie łatwiej byłoby tak raz a dobrze umrzeć, a tymczasem ogromną większość z nas czeka raczej umieranie na raty, codziennie, w duchowej samotności, bez zauważenia i poklasku ze strony innych. 

Wtedy przydaje się powracanie już nie tylko do sensu i celu, ale do osoby Jezusa, bo to dla Niego robisz to, co robisz. I jeśli uda ci się wznosić swoje myśli wtedy do Niego, dzieją się niezwykle ważne rzeczy. 

Najpierw wzmacnia się twoja wiara, bo z każdym twoim westchnieniem do Pana wzmacniasz w ten sposób swoją więź z Nim. Rośnie też miłość, bo podejmujesz decyzje coraz bardziej świadomie, ze względu na Niego, nie mając z tego często ludzkiej satysfakcji, emocji, a często tracąc na tym. 

Są czasem sytuacje, gdy potrzebujesz sięgnąć jeszcze głębiej, przypominając sobie kim tak naprawdę jest Bóg, co dla nas robi i jak nas traktuje. Nawet jedno proste zdanie Jezusa, w którym mówi, że jeśli chcę Mu służyć, wtedy Jego Ojciec uczci mnie, potrafi wzniecić na nowo żar i chęci do służby, bo przypomina mi Komu służę. 

Takie odkrywanie Boga w rzeczach małych, wznoszenie myśli do Niego pośród codziennej pracy i przeżywanie z Nim różnych radości i smutków nazywamy czasem "mistyką codzienności". Spróbuj dziś tak przeżyć swój dzień, zwłaszcza jeśli w twoim sercu dawno już nie było żadnego ognia i wielkich emocji. Jeśli tylko chcesz przeżywać swoje chwile z Jezusem i robisz to, nawet wbrew sobie i bez żadnych odczuć, jesteś mistykiem i prawdziwym uczniem Jezusa.

Ks. dr Piotr Spyra 

piątek, 9 sierpnia 2024

Nasi błogosławieni Bracia

Nasi błogosławieni Bracia

O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek to pierwsi polscy misjonarze męczennicy. Chociaż ich wspomnienie przypada w dniu 7 czerwca – tego właśnie dnia w 1986 roku O. Zbigniew przyjął Święcenia Kapłańskie, a O. Michał – Święcenia Diakonatu, dziś – 9 sierpnia mija trzydziesta trzecia rocznica zamordowania polskich misjonarzy przez terrorystów z Sendero Luminoso – komunistyczną organizację. Na świecie ich wspomnienie przypada właśnie dziś. W Polsce w dniu 9 sierpnia jest święto św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein), Patronki Europy, dlatego wspomnienie Bł. Misjonarzy Męczenników zostało wyznaczone na dzień 7 czerwca.  


archiwum prywatne 

- Braciszek był świadomy zagrożenia – mówi Marek Tomaszek, brat bliźniak Bł. O Michała. Przyznaje, że prosił brata z całego serca aby dopóki żyje mama, nie wyjeżdżał na misje. Wie, przez co mama przeszła. - Prosiłem go, mówiłem: Michał, zdajesz sobie sprawę w jakie miejsce jedziesz... – wspomina Marek Tomaszek. 

- Byłem na pożegnaniu Zbyszka i Jarka w Rychwałdzie, w 1988 roku. Jarek poprosił mnie o spowiedź – wspomina O. Ryszard Jarmuż, który pragnął wyjechać na misje razem z braćmi. Jednak do Pariacoto przyjechał pierwszy raz dwa i pół roku po śmierci O. Zbigniewa i O. Michała.     

O. Michał dołączył do dwóch franciszkanów w lipcu 1988 roku. Kilka miesięcy wcześniej do Peru przylecieli o. Jarosław Wysoczański i o. Zbigniew Strzałkowski. Od początku pracy na misji w Pariacoto  franciszkanie wyróżniali się ogromnym zaangażowaniem w działania charytatywne i duszpasterskie. Zbudowali m.in. instalację wodną i kanalizacyjną. O. Zbigniew, chociaż nie ukończył żadnych studiów medycznych – był nazywany przez tamtejszych ludzi „nasz doktorek”. Chętnie niósł pomoc wszystkim chorym, dlatego też jest patronem ludzi chorych, cierpiących na ciele i duszy. O. Michał natomiast, jeszcze w czasie seminarium duchownego był niezwykle zaangażowany w pracę z dziećmi niepełnosprawnymi. O. Michał Tomaszek jest patronem dzieci i młodzieży, wypraszającym u Boga dar potomstwa. Obydwaj są patronami w obronie przed światowym terroryzmem. 

Straszy brat O. Zbigniewa Strzałkowskiego przyznaje, że był zaskoczony decyzją brata o wstąpieniu do zakonu. - Dostałem list od rodziców, w którym napisali, że Zbyszek idzie do zakonu. Byłem wtedy w Lublinie w wojsku. Ta wiadomość była dla mnie szokiem. Myślę, że nawet rodzice się tego nie spodziewali. Tutaj, niedaleko mnie mieszka lekarz, którego czasem spotykam. Kiedyś mówił mi, że wiedział wcześniej od nas, że Zbyszek planuje wstąpić do zakonu, ponieważ był u pana doktora po zaświadczenie lekarskie, które było potrzebne przy wstąpieniu do seminarium – wspomina Bogdan Strzałkowski. 

Po wylocie młodych misjonarzy na misje, kontakt z rodziną mieli cały czas. Zarówno O. Zbigniew jak i O. Michał pisali listy do swoich bliskich. - Bardzo często Michał wysyłał listy. Bardzo dużo pisał do sióstr, do mnie, do rodziców. Michał pisał też do znajomych. W Izbie Pamięci, która jest w rodzinnym domu O. Michała są wszystkie albumy, które są stworzone przez niego samego. Każde zdjęcie jest podpisane – mówi Marek Tomaszek. – Michał urodził się w domu, w Łękawicy. Po wielu latach po jego śmierci dom został przebudowany, a z jednego pomieszczenia zostało zrobione muzeum. Jest tam jego habit, są listy, przedmioty, których używał – mówi o. Ryszard Jarmuż, kolega błogosławionych męczenników. 

Polscy misjonarze dostawali pogróżki, ale o wyjeździe z misji nie myśleli. Skrajnie lewicowa peruwiańska organizacja Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak) uznawała ich pracę i posługę za „szkodliwą dla rewolucji”. Terroryści widzieli, że coraz więcej ludzi gromadzi się przy zakonnikach, uczestniczy we Mszy św., a to im się nie podobało. Raz nawet w Wielki Czwartek O. Michał znalazł na ołtarzu kartę, na której było napisane, że: jeśli nie przestaniecie odprawiać Msze Święte, modlić się, uczyć różańca, jeśli nie przestaniecie pomagać, współpracować z imperializmem, to zginiecie”.  

W dniu 9 sierpnia 1991 roku, po Mszy św., terroryści uprowadzili zakonników i związanych wywieźli w okolice cmentarza. Po kilku latach okazało się, że wśród kandydatów do zakonu, którzy wiedzieli jak ojcowie żyją, z kim się spotykają – był terrorysta... Polscy franciszkanie zginęli od strzałów w tył głowy, O. Zbigniew dostał też strzał w plecy. Na plecach O. Zbigniewa terroryści zostawili karton z napisem: „Tak kończą lizusy imperializmu”.   

W tym czasie w Polsce od 10 do 15 sierpnia 1991 roku obywały się VI Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie. I właśnie tego dnia, 10 sierpnia do Polski przyszła wiadomość o śmierci młodych, polskich misjonarzy – O. Zbigniewa Strzałkowskiego i O. Michała Tomaszka.   

- Nie miałem żadnego przeczucia, że coś się mogło stać. Tego dnia robiliśmy drewno na zimę – wspomina Bogdan Strzałkowski. - Jak przyjeżdża trzech franciszkanów w południe, w sobotę, to znaczy, że coś się stało. Powiedzieli, że prawdopodobnie Zbyszek nie żyje. Prawdopodobnie – chociaż dobrze wiedzieli, że nie żyje – mówi brat Bł. O. Zbigniewa. Wspomina, że im – mężczyznom było troszkę „łatwiej” przyjąć tę tragiczną wiadomość, natomiast ich mamusia przeżywała to, co się wydarzyło do końca życia. - Przyjeżdżali do naszego domu ojcowie, bracia franciszkanie, mówili do mamusi, że mamy świętego, na co mamusia odpowiadała: „w porządku, święty, ale Zbyszka nie ma”... 

Bogdan Strzałkowski mówi, że dużo czasu musiało minąć, zanim się pogodził z tym, że najmłodszy brat już nigdy nie przyjedzie do domu. A w takie dni jak jest wspomnienie braci, bierze książkę, czyta, przypomina sobie różne wydarzenia... – To było ponad trzydzieści lat temu, wtedy nie było u nas telefonów. Odkąd Zbyszek wyjechał na misje to się nie słyszeliśmy – wspomina... Bogdan Strzałkowski mówi, że zaledwie kilka dni przed informacją o zabójstwie brata, odwiedził ich przełożony O. Zbigniewa i O. Michała. – Przy tym stole siedzieliśmy, Jarek przyjechał do nas ze swoją mamusią. Najpierw na urlop miał przyjechać  Zbyszek, ale siostra Jarka wychodziła za mąż, więc się zamienili. Wtedy zapytałem Jarka jak tam jest z tym terroryzmem. Opowiedział, że już nie raz im grożono... A kilka dni później przychodzi wiadomość, że Zbyszek i Michał zostali zamordowani przez terrorystów z Sendero Luminoso. To był szok. 

Tego dnia, 10 sierpnia 1991 roku, brat bliźniak O. Michała również niczego nie przeczuwał. Pracował z rodziną na polu, kosili zboże. Marek Tomaszek wspomina, że od swojego chrzestnego dowiedział się o tragedii. - Cały czas nie dowierzałem temu, co usłyszałem. Miałem nadzieję, że nie jest to prawda. Dwie godziny później przyjechało trzech franciszkanów z Krakowa, którzy potwierdzili to, że nasi chłopacy nie żyją – mówi. - Pierwsze pytanie mamusi brzmiało: Czy cierpieli? W odpowiedzi na to, że dostali strzał w tył głowy, mamusia odpowiedziała: Bogu dzięki, że nie cierpieli. 

Pogrzeb zakonników odbył się w dniu 12 sierpnia 1991 roku. Była to jednocześnie wielka manifestaca wiary i przyjaźni tamtejszych ludzi do polskich misjonarzy. Indianie, którzy przychodzili do kaplicy, w  której były ciała zamordowanych misjonarzy nie modlili się za nich, tylko do nich... 

W uroczystościach pogrzebowych w Pariacoto nie było najbliższej rodziny braci, ale mieli oni zaproszenie, by spotkać się w tym czasie w Krakowie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. – Ojciec Święty powiedział jedno zdanie, którego nie zapomnę do końca życia, i które powtarzam rodzinom w trudnych chwilach. Ojciec Święty powiedział jedno krótkie zdanie: Pan Bóg daje krzyże, ale pomaga je nosić – wspomina Marek Tomaszek.   

- Pierwszy raz poleciałem do Pariacoto w 2000 roku, z mamusią. I jest to najważniejsze wydarzenie w moim życiu, że właśnie udało mi się zawieźć mamusię na grób syna – podkreśla Marek Tomaszek. 

Następnego roku, czyli w dziesiątą rocznicę zabójstwa, do Pariacoto pojechał Bogdan Strzałkowski. - Poleciałem w dziesiąta rocznicę śmierci, czyli w 2001 roku. Bałem się jazdy do Pariacoto. Pierwszą noc spędziliśmy u franciszkanów w Limie. W Pariacoto byliśmy parę dni, ale czym było bliżej to miałem większy strach – wspomina. – Jak przyjechaliśmy do Pariacoto, weszliśmy do kościoła, pomodliliśmy się przed ołtarzem, poszliśmy do ich grobów – było ciężko...

- Pamiętam, że wtedy kiedy byłem w Pariacoto to mieszkańcy coś świętowali, ale nie pamiętam jakie to było wydarzenie. W każdym razie strzelali. W Pariacoto dzień zaczyna się przed 7.00. Jeszcze rano, kiedy było ciemno – słyszę wystrzały. Proszę sobie wyobrazić jak się czułem... Ciężko było mi to przeżyć – mówi. - Kiedy byłem ostatni raz, przed pandemią, to już rano poszedłem sam na miejsce zbrodni. Poszedłem sam, chociaż widziałem tych ludzi, którzy mi się przyglądali. Troszkę miałem obawy czy się nic nie stanie, ale było spokojnie – wspomina Bogdan Strzałkowski. 

O. Ryszard Jarmuż doskonale pamięta swój pierwszy pobyt w miejscu, gdzie żyli jego współbracia. - Byłem krótko po ich śmierci. Kucharka poukładała ich rzeczy, tak jakby za chwilkę mieli wrócić do pokoju... 

Beatyfikacja O. Zbigniewa Strzałkowskiego i O. Michała Tomaszka oraz Ks. Dordiego, zamordowanego również przez terrorystów z Sendero Luminoso, kilka dni później – 25 sierpnia 1991, odbyła się w dniu 5 grudnia 2015 roku w Chimbote. 


Podczas ostatniej Mszy Świętej, którą odprawili wspólnie, był czytany fragment Ewangelii wg św. Marka (8, 34-9, 1): „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”.     


___

Źródło: PCh24.pl  


Bardzo dziękuję br Janowi - Promotorowi Kultu Błogosławionych Braci Męczenników z Pariacoto, Bogdanowi i Andrzejowi - braciom Bł. O. Zbyszka, Markowi - bratu Bł. O. Michała i O. Ryszardowi - koledze Błogosławionych Męczenników za zaufanie i całe dobro jakie od Was otrzymałam 💞 

środa, 7 sierpnia 2024

Jak nie dasz rady...

Jak nie dasz rady...

 

archiwum prywatne 


Jak nie dasz rady, to znaczy, 

że nie dasz rady. 

A nie, że kończy się świat. 


Jeśli się nie wyrobisz, to znaczy, 

że się nie wyrobisz. 

A nie, że nie można na Ciebie liczyć. 


Kiedy nie zadowolisz wszystkich, to znaczy, 

że nie wszyscy będą zadowoleni. 

A nie, że jesteś bezwartościowy.


Kiedy poniesiesz porażkę, to znaczy, 

że poniesiesz porażkę. 

A nie, że jesteś porażką!   


___

Źródło: Internet  

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Kotki ze Schroniska w Sosnowcu szukają domków

Kotki ze Schroniska w Sosnowcu szukają domków
Latem schronisko dla bezdomnych zwierząt w Sosnowcu zapełnia się po brzegi w oka mgnieniu. Praktycznie codziennie do schroniska trafiają osierocone kocięta, dorosłe koty z ulicy, koty po wypadkach... Wiosna i lato są dla schroniska bardzo intensywnym okresem ze względu na ogrom podpiecznych pod naszą opieką. Jest to też czas, w którym często adopcje kotów idą nieco ciężej - prawie każdy ma jakieś plany wyjazdowe, często adoptujący wolą poczekać z przyjęciem nowego domownika do powrotu z wakacji.


Fot.: materiały promocyjne  


Niemniej jednak wierzymy, że prędzej czy później każdy z naszych kociaków znajdzie ten swój wymarzony, najlepszy dom. Małe i urocze kocięta każdego chwytają za serce. Jest też sporo osób, które zakochują się w staruszkach. I mamy też ICH - dwa wyjątkowe, cudowne kociaki, które pozostają niewidzialne. Są to kociaki zarażone wirusem FIV. Po tej informacji większość osób od razu traci zainteresowanie. Samo słowo "wirus" brzmi groźnie, a przecież do wyboru jest tyle innych zdrowych kotów... Dlatego dziś chcielibyśmy się właśnie skupić na tej dwójce! Każdy z tych kociaków jest przesympatyczny, świetnie odnajduje się w kontakcie z człowiekiem i od dawna powinien się już wylegiwać we własnym domu. Poznajcie naszą dwójkę "plusików"! ☺

😼 Miśka - urocza drobniutka kotka o wyjątkowo pięknych oczach; Misia bardzo lubi głaski, ale również chętnie szaleje z wędką; 

😺 Loki - piękny rudo-biały kocur, który wie jak zwrócić na siebie uwagę wolontariuszy, gaduła i miziak, uwielbia czas spędzany z wolontariuszami.


Fot.: materiały promocyjne  


Ale co z samym wirusem, czy naprawdę jest się czego bać? Przeczytajcie o nim więcej poniżej, a mamy nadzieję, że sami przekonacie się, iż FIV absolutnie nie powinien skazywać Miśki i Lokiego na dożywocie w schronisku! FIV (ang. feline immunodeficiency virus) - wirus niedoboru immunologicznego kotów jest wirusem z rodzaju lentiwirusów, z rodziny retrowirusów. FIV często nazywany jest kocimi AIDS, ponieważ przebieg i skutki zakażenia wirusem są podobne do zakażenia wirusem HIV u ludzi. FIV jest chorobą przewlekłą i nieuleczalną. Przez bardzo długi czas może przebiegać bez jakichkolwiek objawów. Wirus po wniknięciu do organizmu wywołuje immunosupresję, czyli spadek odporności, a tym samym czyni organizm kota bardziej podatnym na inne zakażenia.  Człowiek NIE MOŻE zarazić się FIV od kota. Pies również nie. Wirus może przenosić się pomiędzy kotami. Do zakażenia dochodzi najczęściej podczas walki kotów wolno żyjących oraz wychodzących. Inne często drogi zakażenia to krycie oraz przeniesienie choroby z matki na kocięta. Opieka i sposób leczenia są dostosowane do etapu choroby i stanu ogólnego kota. W przypadku kotów bezobjawowych ich życie w zasadzie niewiele różni się od życia kotów zdrowych. Ważne jest dbanie o zdrową dietę, redukcję stresu oraz obserwację stanu zdrowia podopiecznego. W przypadku pojawienia się infekcji wtórnych kot leczony jest objawowo. Jeśli chciałbyś dać domek, któremuś z nich, zadzwoń. 

Adopcja Miśki i Lokiego wiąże się z wcześniejszą rozmową z naszym gabinetem weterynaryjnym, który opowie więcej o FIV, odpowie na wszelkie pytania i rozwieje wątpliwości. Te kociaki szukają domów, w których będą kocimi jedynakami lub zamieszkają z innymi kotami FIV +. Kontakt w sprawie adopcji: Kamila: 882 149 523; Karolina: 601 975 615; Natalia: 666 186 067 oraz Ania 501 137 253.


Fot.: materiały promocyjne


W jaki inny sposób możecie wspomóc podpiecznych schroniska w Sosnowcu? 😺 Udostępnienia - im więcej ludzi zobaczy nasze posty, zdjęcia i filmiki, tym większe szanse na nowy dom dla naszych kociaków! Jedzonko - przy tylu podpiecznych, karma mokra znika w oka mgnieniu. Schronisko chętnie przyjmie karmę mokrą, tzw wysokomięsne puszki (np. Smilla, Dolina Noteci, Animonda) 🏡 Adopcje i domy tymczasowe - podaruj dom stały kociakowi gotowemu do adopcji lub przygarnij kocią sierotkę na dom tymczasowy, do momentu znalezienia jej nowego domu!


___
Źródło: materiały promocyjne  

niedziela, 4 sierpnia 2024

[KOMENTARZ] Co robić? Jak żyć?

[KOMENTARZ] Co robić? Jak żyć?

Wzrastaj duchowo zamiast walczyć ze złem, a będziesz miał o wiele większy wpływ na losy świata, niż myślisz. Na tym polega fenomen Ewangelii. Szkoda tylko, że tak niewielu to rozumie i tym żyje. 


pixabay.com/pl/ 


💞 CHRZEŚCIJAŃSTWO A ŚWIAT

Ewangelia, w której Jezus wyjaśnia przypowieść o chwaście, mówi nam, że uczeń Jezusa reagując na zło nie może sam na własną rękę zwalczać zła, ponieważ jest to kompetencją samego Boga. 

Dlatego chrześcijaństwo - o czym przypomniał Sobór Watykański II - nie jest i nie może być agresywne wobec świata, ani też nie traktuje świata jako coś z definicji złego. Wręcz odwrotnie - podchodzi z życzliwością i dobrocią, co szlachetne zachowując, a co złe odrzucając. 

Robimy tak, gdyż tak nas uczył Jezus we wszystkich przypowieściach, że mamy przemieniać ten świat siłą dobra, jako ziarno, które wydaje plon obfity, sól ziemi nadająca światu smak, światło dla świata i miasto położone na górze, inspirujące innych i wytyczające standardy życia.  


🍎 OWOCNA STRATEGIA 

Ewangeliczną metodą zmiany świata nie jest więc obrażanie się, ani tym bardziej zwalczanie zła metodami ludzko-diabelskimi, ale duchowy wzrost każdego ucznia Jezusa. Dlaczego ta strategia jest bardziej owocna?

Przyglądałeś się kiedyś szczegółowo kłosowi pszenicy? Pochodzi on z jednego ziarna i jeśli dojrzeje, wyda ok. 30-40, a czasem nawet do 50 kolejnych ziaren. Każde kolejne ziarno może wydać kolejnych 30 i w ten sposób, w dosyć krótkim czasie jedno ziarno może przynieść naprawdę wielki plon. 

Warunkiem jest tylko to, aby to jedno ziarno dojrzało do żniwa. Choć chwast może w tym nieco przeszkadzać, usuwanie chwastu przez niedoświadczonego rolnika gdy obydwie rośliny już urosły, może sprawić, że obumrze przedwcześnie również i kłos pszeniczny. 

Dlatego Bóg prosi nas, abyśmy nie próbowali tego robić na własną rękę. Zamiast tego mamy wzrastać i dojrzewać, a nie walczyć z chwastami, bo nie jesteśmy w stanie samemu o ludzkich siłach pokonać mocy zła, a na dodatek możemy popsuć owocność plonów, zwłaszcza w przypadku nas samych. 


👀 CO ROBIĆ? JAK ŻYĆ?

W czasie, gdy Kościół żyje zgorszeniem, jakie wywołała inauguracja Olimpiady we Francji, Bóg daje w liturgii nie tylko Ewangelię, ale również i pierwsze czytanie, mówiące o tym, jak postępować gdy widzimy zło. Znajdują się tam cztery wskazówki, pokazujące nam co robić i jak żyć, widząc wszędzie wokół złe rzeczy. 


👉 1. Ból, smutek i współczucie - Jeremiasz, obdarzony darem proroctwa, czyli patrzenia na świat oczami Boga i jednocześnie posiadający bliską łączność z sercem Boga, rozpoczyna swoją przemowę od lamentu. Widzi jak Izrael oddalił się od Pana i widzi nieuchronne konsekwencje tego zła, które inni jeszcze nie widzą. Jeremiasz wie, że gdy człowiek i naród oddala się od Boga, czeka ich samozagłada i rozpacz. On już to wie i widzi skutki tego w przyszłości, inni jeszcze nie. Chce oszczędzić wszystkim cierpień jakie mają nadejść i to go tak bardzo boli, że największe zło dopiero nadejdzie (niewola babilońska), a przecież można tego uniknąć wracając do Boga...

   

👉 2. Pytania do Boga - Prorok zadaje Bogu i sobie trudne pytania. Opuściłeś nas? Nie ma już szans na naprawienie tego, co narozrabialiśmy? Co teraz zrobisz z nami? Panujesz nad tym wszystkim, czy nie? Jak to dobrze, że czasem przeżywamy takie trudne sytuacje, bo prowokują nas one do zadawania Bogu pytań, które mogą przyczynić się do wzrostu naszej wiary, nie sprowadzając Boga do jakiejś teoretycznej idei, ale do aktualnych realiów naszego życia! 


👉 3. To również i nasza wina! Co za intuicja prorocka, w której nie skupia się na znajdywaniu winnych, rozliczaniu ich i tym bardziej agresji wobec nich, ale pokornie woła "Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość, przewrotność naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie". Biskup Robert Barron przemawiając kilka dni temu podczas Kongresu Eucharystycznego w USA przypomniał, że Eucharystia, podobnie jak i chrześcijaństwo nie jest dla nas samych, ale dla świata. Jeśli stajesz się tym, co "jesz", to podobnie jak i Jezus - będziesz stawał się coraz doskonalszą miłością wydaną "za wielu", promieniując chrześcijaństwem na innych. I gdyby tylko 70 mln katolików w USA zaczęło naprawdę żyć swoją wiarą, świat byłby realnie przemieniony. Ale jeśli stracisz smak, to kto przekształci ten świat na lepsze? Dlatego to ja sam uderzam się najpierw w pierś, że to również i moja wina, że świat wygląda tak jak wygląda, bo w wielu sprawach jestem połowiczny i mało radykalny, a na dodatek zamknięty w sobie, chrześcijaństwo traktując jako program treningowo-moralny dla siebie samego. 

   

👉 4. Jest nadzieja! Na koniec prorok zwraca się do Boga z wołaniem o miłosierdzie i ratunek, wyznając, że jest nadzieja i pokładamy ją właśnie w Bogu. Tak rób i ty! Bóg naprawdę panuje nad światem, nawet zło ma pod kontrolą, ale spektakularne jego usunięcie dokona się dopiero na końcu czasów. Dlatego nie skupiaj się na tym, co nie należy do twojej kompetencji, a skup się lepiej na tym, byś sam dojrzewał duchowo w wierze, w nadziei i w miłości, aby przynieść jak najobfitszy plon dla całego świata. Walkę ze złem zostaw natomiast Bogu. Ty rośnij w Panu! To naprawdę wystarczy! 

Ks. dr Piotr Spyra 

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger